[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bevarly Elizabeth
Duchem i ciałem
Nie wiadomo, co podszepn
ęł
o Audrey, by kupi
ć
dziewi
Ä™
tnastowieczny portret i powiesi
ć
w swoim
nowym sklepie z kapeluszami. Pomys
Å‚
, nieco
ekscentryczny, zaowocowa
Å‚
zgo
Å‚
a
nieprzewidzianymi skutkami. Bo za spraw
Ä…
obrazu
Audrey zostaje wci
Ä…
gni
Ä™
ta w wir niewyobra
ż
alnej
przygody z zimnym i nieprzyst
Ä™
pnym bogatym
biznesmenem...
 Rozdział I
Audrey Magill wybrała się do sklepu z antykami przy Trzeciej ulicy w
poszukiwaniu krzesła, a znalazła mężczyznę. Ich spojrzenia spotkały się, kiedy
weszła, co było niezwykłe, ze względu na to, że w sklepie pełno było mebli z
końca XIX wieku, barokowych luster, wiktoriańskich serwisów i lamp art déco.
Śledził każdy jej krok rozmarzonymi, brązowymi oczami spod opadającej na czoło
fali ciemnych włosów. I uśmiechał się do niej seksownie, uwodzicielsko. Czarował
ją, nie mówiąc ani słowa. Nie mogła się powstrzymać i ruszyła do niego, idąc
między regałami. Zatrzymała się tuż przed nim i spojrzała mu prosto w oczy. Z
bliska jego oczy były jeszcze bardziej wymowne, uśmiech jeszcze bardziej
czarujący. Nie mogła na niego nie odpowiedzieć.
A kiedy odkryła, że za jedne sto dolarów będzie mogła zabrać go ze sobą do domu,
była zachwycona. Zwłaszcza że w cenę wliczona była również rama.
- Kapitan Silas Leyton Summerfield - odezwała się ekspedientka, kiedy zauważyła,
że Audrey przygląda się portretowi. Była po pięćdziesiątce, miała sięgające
podbródka szpakowate włosy i duże oczy, które zdawały się jeszcze większe za
grubymi szkłami dużych okularów. -Był kapitanem żeglugi rzecznej - ciągnęła,
wychodząc zza lady. - Żył od 1839 do 1932 roku, a kiedy nie pływał z jedwabiem i
kawą pomiędzy Nowym Orleanem i Filadelfią rezydował w Louisville. - Stanęła
obok Audrey i spojrzała na obraz, a sądząc po uśmiechu, jaki pojawił się na jej
twarzy, bardzo lubiła towarzystwo kapitana. - Miał dom przy tej ulicy. Mniej
więcej na wysokości Magnolia Street.
- Też mam tam dom - powiedziała Audrey. Sprzedawczyni spojrzała na nią.
2
- Co za zbieg okoliczności. Kapitan Summerfield mieszkał pod numerem 318.
Gdyby nadal żył, może bylibyście sąsiadami?
Zaskoczona Audrey wytrzeszczyła oczy, a z jej ust wyrwało się zdumione „o".
- Nie, bylibyśmy współlokatorami. Mieszkam właśnie pod 318. Znów spojrzała na
portret i choć wiedziała, że to niemożliwe,
uśmiech mężczyzny wydawał się nieco inny niż wcześniej, jeszcze bardziej
uwodzicielski i czarujący. I choć zdawała sobie sprawę, że powinna raczej wydać
te sto dolarów na inne, potrzebniejsze rzeczy, zapytała:
- Dlaczego jest taki tani? Sprzedawczyni spojrzała na nią dziwnie.
- Tani? Kosztuje tysiąc dolarów.
Cholera, zaklęła w duchu Audrey. Musiała przeoczyć jedno zero na metce z ceną
zwisającej z ramy. Spojrzała na nią jeszcze raz, ściągając ciemne brwi, po czym
pokazała metkę sprzedawczyni.
- Tu jest sto dolarów.
Sprzedawczyni już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale najpierw zerknęła na
metkę. I zobaczyła to samo co Audrey - za jedynką a przed przecinkiem
dziesiętnym, były tylko dwa zera. Zamknęła usta i ściągnęła brwi.
- Zdaje się, że pani Tenney przeceniła go z jakiegoś powodu. To zdecydowanie jej
pismo. A więc kosztuje sto dolarów.
Audrey się uśmiechnęła.
- W takim razie, nie mam wyjścia. Zabieram kapitana Summerfiel-da do domu.
- Zupełnie, jakby tak było pisane - stwierdziła sprzedawczyni, ale w jej głosie
ciągle słychać było konsternację i nadal wpatrywała się w metkę, kiedy
powiedziała: - Zapakuję go.
- Dziękuję - odparła Audrey. - Ale muszę jeszcze poszukać paru rzeczy. Niedawno
się przeprowadziłam, a że w domu mieści się także moja firma, potrzebuję
sprzętów nie tylko do części mieszkalnej.
Wyjaśniła sprzedawczyni, że otwiera sklep z kapeluszami, który nazwała Finery -
od Fine, swojego panieńskiego nazwiska. Ma to nastąpić za niecały tydzień -
chciała, by jego otwarcie zbiegło się ż początkiem Kentucky Derby Festival. Miała
nadzieję, że dwa tygodnie poprzedzające gonitwę będą niezwykle lukratywne,
ponieważ każda licząca się w towarzystwie kobieta w dniu wyścigu musi mieć na
głowie kapelusz.
8
Audrey Fine Magill dążyła do tego, by jej nazwisko automatycznie przychodziło
ludziom do głowy, gdy przyjdzie czas na kupno nakrycia głowy na gonitwę, i
miała nadzieję, że przez następne dwa tygodnie zarobi dosyć, żeby wystarczyło do
końca roku. Przez parę ostatnich lat wychodziła całkiem nieźle na Kentucky
Derby, robiąc kapelusze i wystawiając je na sprzedaż w lokalnych butikach i w
Internecie. W końcu uznała, że najwyższy czas otworzyć własny sklep.
I miała nadzieję, że się na tym nie przejedzie. Sprzedała dom na przedmieściach i
kupiła okazały wiktoriański dom z cegły w Old Louisville, przeznaczając parter na
butik, a górę na część mieszkalną. Jako była księgowa wiedziała, że nowe
przedsięwzięcia są bardzo ryzykowne nawet w sprzyjających okolicznościach. Ale
wiedziała również, że roczny dochód może zależeć od obrotu zrobionnego w
bardzo krótkim czasie. W końcu zajmowała się kiedyś podatkami.
Przełknęła strach, który ściskał jej gardło za każdym razem, kiedy przypominała
sobie, że porzuciła wspaniale rozwijającą się karierę, żeby zająć się czymś, co
wielu z jej byłych współpracowników uważało za mrzonkę. „Dlaczego akurat
kapelusze?", dziwili się. „Kto w dzisiejszych czasach kupuje kapelusze?"
„W Louisville? W kwietniu? Mnóstwo kobiet", odpowiadała Audrey. I wielu z
nich nie drgnie nawet powieka na widok ceny opiewajÄ…cej na ponad trzysta,
czterysta dolarów, zwłaszcza jeśli uzyskają dzięki temu gwarancję, że ich kapelusz
będzie jedyny w swoim rodzaju i znakomicie uzupełni ich strój. Od października
napłynęło tyle zamówień, że nie można było powiedzieć, iż przez ostatnie miesiące
próżnowała.
Zanim wyszła z Tenney's Antiques, pomijając wspaniały portret kapitana
Summerfielda, znalazła nie tylko krzesło, ale również dwie lampy i lustro. Nie
miała pojęcia, gdzie powiesi kapitana, ponieważ część sklepową celowo urządziła
w bardzo kobiecym stylu i tak potężna dawka testosteronu - nawet jeśli tylko
odmalowana farbą olejną na płótnie -zupełnie tam nie pasowała. Ale na pewno coś
wymyśli. To, że kiedyś był właścicielem jej domu, w połączeniu z bardzo
korzystną ceną obrazu, sprawiło, że po prostu nie mogła go nie kupić.
Jeśli życie czegoś nauczyło Audrey Fine Magill, to tego, że na świecie nie ma zbyt
wielu porządnych facetów. Za jednego z nich wyszła -właściwie za
najporządniejszego ze wszystkich, Seana Magilla - a potem go straciła. Kapitan
Summerfield będzie dla niej doskonałym towarzyszem: przystojnym, delikatnym,
z którym da się o wszystkim pogadać, takim jak Sean. Te trzy lata od śmierci
Seana były najbardziej
9
samotnymi latami w całym życiu Audrey. Miło będzie znowu mieć w domu faceta.
Nawet jeśli tylko namalowanego. W sumie, to właściwie jego zaleta.
- Mieszka pani niedaleko, więc dostarczymy wszystko jeszcze dziś po południu,
jeśli to pani odpowiada - powiedziała sprzedawczyni do Audrey.
- Jak najbardziej - odparła. Pomachała kapitanowi Summerfieldo-wi, zapłaciła i
poszła do domu.
Nie jest aż tak piękna, jak mu się wydało w pierwszej chwili. Owszem, ładna z niej
kobieta, ma czarne jak heban włosy, które spływająna jej plecy, i niebieskie oczy,
w których odbijają się jej wszystkie emocje. Ale jej usta są nieco zbyt pełne, także
nos mógłby być delikatniejszy. Oczy, choć jasne i inteligentne, wydają się zbyt
duże w stosunku do reszty twarzy. Za to jej figura jest znakomita, zaokrąglona w
miejscach, gdzie mężczyzna lubi krągłości, szczupła tam, gdzie lubi, żeby kobieta
była szczupła. A jej uśmiech... Cóż. Dodaje jej uroku i jest szerszy niż u
większości kobiet. Tak, pani Magill ma bardzo ładny uśmiech.
Nada się, zdecydował. Z powodzeniem.
Kapitan Silas Leyton Summerfield przyglądał się z dużym zainteresowaniem
swojemu gościowi - czy też raczej swojej gospodyni, skoro teraz to do niej, a nie
do niego, należy dom - odnotowując z uznaniem zarówno jej delikatność, jak i
precyzję ruchów. Zachwycał się tym, że umie to połączyć. Jak zaobserwował przy
licznych okazjach, kobiety w większości są albo delikatne, poetyckie, albo
precyzyjne i konkretne. Rzadko kiedy łącząjedno i drugie. Istniejąalbo po to, żeby
pięknie wyglądać, albo po to, by ciężko pracować. Te dwa światy nigdy się nie
spotykają Ale wygląda na to, że Audrey Fine Magill z powodzeniem je łączy.
IntrygujÄ…ce.
Później zauważył, że od czasu, kiedy ostatnio był w domu, bardzo zmieniła się
moda. Choć widywał w swoich czasach ogrodniczki podobne do tych, które miała
na sobie Audrey, na dokerach i członkach załogi, nigdy nie widział, by nosiły je
kobiety, nawet do sprzątania czy wynoszenia rzeczy na strych, co właśnie czyniła
w tej chwili pani Magill. Zaś jej biała koszula - w każdym razie była biała, kiedy
zaczynała pracę, potem się przybrudziła - nie ma żadnych zapięć, żadnych guzi-
ków czy sznureczków, a przylega do jej ciała niczym druga skóra.
Bardzo intrygujÄ…ce.
Mniej intrygujące - za to bardzo irytujące - było miejsce, w którym powiesiła jego
portret. Człowiek z jego pozycją i reputacją nie powinien
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WÄ…tki
- Start
- Beagle Peter S - Ostatni jednorozec, ■■███████ ■■e-Booki, ▲ Beagle Peter
- Berling Peter Dzieci Graala 01 -Dzieci Graala, E-booki
- Bellona-2008-3, e-booki, Bellona - kwartalnik
- Bellona-2010-1, e-booki, Bellona - kwartalnik
- Bellona-2008-2, e-booki, Bellona - kwartalnik
- Bellona-2009-1, e-booki, Bellona - kwartalnik
- Bellona-2009-2, e-booki, Bellona - kwartalnik
- Bellona 2011-1, e-booki, Bellona - kwartalnik
- Betonowa donica z konikami. Odlewy betonowe. Krok po kroku. Bartłomiej Ilkiewicz, E-Booki, ♣EBOOKI
- Bhikku Bodhi - Szlachetna Ośmioraka ścieżka - Droga ku zakończeniu cierpienia, Wasze Pliczki, e-booki, BUDDYZM
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- siekierski.keep.pl