[ Pobierz całość w formacie PDF ]
EWA BIA�O��CKA - urodzi�a si� w 1967 roku. Debiutowa�a w Fenixie opowiadaniem "Wariatka", publikowa�a te� opowiadania w fanzinie Gda�skiego Klubu Fantastyki - Czerwonym Karle (cykl Dragon story), Z�otym Smoku i Nowej Fantastyce. W�a�nie z "Tkacz Iluzji" z NF 8/94 Ewa dosta�a nagrod� im. Janusza Zajdla. A za "Okr�g Po�eraczy Drzew" (NF 1/95) nominacj� do tej nagrody. Autorka na potrzeby swoich opowiada� stworzy�a oryginalny �wiat - Lengorchi�, a tak�e osobliwe futrzaste smoki. Prezentowany tutaj "Kr�lob�jca" zosta� napisany przed wielu laty, zanim jeszcze nie zaistnia�a Lengorchia.Kr�lob�jcaW�drowali�my z Kasztanem bez okre�lonego celu. Z lekkim sercem, ale z nie�le obci��on� sakiewk�. Ju� samo to mog�oby uczyni� cz�owieka szcz�liwym, a tu na dodatek by�a wiosna i ca�y �wiat doko�a bawi� si� w kwiecie�. Pu�ci�em wodze lu�no i Kasztan sam wybiera� drog�, a ja �piewa�em, co mi �lina na j�zyk przynios�a. G��wnie s�one piosneczki.Wtem Kasztan zastrzyg� uszami i parskn��. Daleko w przodzie ujrza�em na drodze grup� jezdnych. Pop�dzi�em konia. Pomy�la�em: zapytam, co na �wiecie s�ycha�, no i mo�e zagramy w ko�ci na najbli�szym postoju. Konnych by�o trzech. Przed nimi jecha� zaprz�ony w dwa mu�y w�z z p��cienn� bud�, na kt�rym siedzia� wo�nica i pacho�ek. Obok sz�y objuczone tobo�ami dwa luzaki. Je�d�cy, gdy tylko us�yszeli t�tent, zawr�cili konie i obni�yli w��cznie.- Niech b�dzie pochwalony - odezwa�em si�. Zawsze lepiej zaczyna� od tego ni� od zwyczajnego "witajcie".- Na wieki - odpowiedzia� jeden z nich, po chwili namys�u, mierz�c mnie wzrokiem. - Kto� ty?- Rycerz z czyst� tarcz�, jak wida�. Najemny �o�nierz. A wy?M�j rozm�wca zastanawia� si� przez moment.- My z jugu. Boroware od ela Ogoriata. Jedziem do kniazia.Przyjrza�em si� im z ciekawo�ci�. A wi�c to s� ci os�awieni boroware z po�udnia. �o�nierze, niewolnicy swoich lord�w, czyli el�w, jak ich tam nazywaj�. Wszyscy mieli smag�e twarze obramowane kr�tkimi, czarnymi brodami, przyci�tymi na kszta�t ostrza topora. Ich ubi�r nieznacznie r�ni� si� od mojego. Zamiast w zwyk�e kolczugi obleczeni byli w br�zowe karaceny. Buty �ci�le przylega�y im do n�g, owi�zane ta�mami. God�o ela nosili na rzemieniu u szyi, a nie na kamizelach, jak my. Mieli w��cznie, kr�tkie �uki i wielkie topory.Poprosi�em, by pozwolono mi si� przy��czy�. Zgodzili si� bez zachwytu, ale i bez niech�ci. Pr�bowa�em poci�gn�� za j�zyk tego, kt�ry zdawa� si� by� dow�dc�. Odpowiada� kr�tko, kalecz�c s�owa, z okropnym akcentem. Bardzo by�em ciekaw, co te� ta tr�jka chce od kr�la. Ogoriat i kilku pomniejszych lord�w to wasale naszego Ferinsa. Czy�by szykowa�a si� nowa wyprawa na kt�re� z niepokornych ksi�stewek na Wschodzie? Mo�na by si� nie�le ob�owi�... albo straci� �ycie.Ko�o po�udnia stan�li�my na popas. Zaj��em si� Kasztanem, k�tem oka przygl�daj�c si� koniom boroware. Mia�y cienkie p�ciny i wygl�da�y na bardzo szybkie.Niespodziewanie przy wozie wybuch�a awantura. Boroware wymachiwa� pi�ci� przed nosem rozindyczonego wo�nicy, wyrzucaj�c z siebie potok na wp� zrozumia�ych s��w.- Lisza! Egeto mero!... Ty dawa je�cie i woda ono! Hoba umre... Ja ciebie wzion�� g�owa!... Wo�nica a� podskakiwa�.- Akurat! Sam mu dawaj �ry�! Dla mnie mo�e zdechn��, z�baty skurwysyn! Ma�o mi �apy nie urwa� do �okcia, �eby go zaraza!Pacho�ek spokojnie poi� mu�y. Pozostali boroware stali nieruchomo, z oboj�tnymi minami, jakby ta sprzeczka by�a czym� zwyczajnym. Podszed�em do wo�nicy.- Co si� tak w�ciekasz?Sapa� z irytacji.- Panie wielmo�ny, �eby tak z piek�a nie wyjrza�a ta czarna ma�pa. Wsadzili mi to cholerstwo na w�z i "do kniazia, do kniazia". A sami ani si� tkn� roboty! Pewnie robi� w portki ze strachu. Chcesz, panie, zobaczy�? Ano, podejd�. Tylko, bro� Bo�e, r�c�w do �rodka nie wk�adaj!Zawin�� p��tno do g�ry. Ujrza�em spor� klatk� z g�sto ustawionych pr�t�w; by�a wy�cielona brudn� s�om�. W k�cie kuli� si� jaki� futrzasty k��b. Z pocz�tku my�la�em, �e to wilk albo ma�y nied�wiadek. Stworzenie poruszy�o si�. Podnios�o g�ow� na d�ugiej szyi, a po obu jego stronach rozwin�y si� jakie� p�achty. Zaskoczony post�pi�em krok naprz�d, �eby lepiej widzie�. W klatce zakot�owa�o si� i ostre k�y k�apn�y mi tu� przed nosem. Wo�nica poci�gn�� mnie do ty�u.- Hoba - us�ysza�em g�os boroware. Przez pr�ty patrzy�y na mnie czerwone oczy niedu�ego smoka.- Smok?... Sk�d?... Jak to?... - wybe�kota�em. Min� mia�em chyba strasznie g�upi�. Bo te�, zaraza, nie mie�ci�o mi si� w g�owie, jak to mo�na, ot tak, schwyta� smoka �ywcem. Co prawda, ten smok by� bardzo ma�y...- Hoba - t�umaczy� boroware. - El Ogoriat dawa dar dla wasza kniazia. Hoba s� ma�o. Du�y dar dla wasza kniazia. On by� szczen�liwy.Nie �ywi�em co do tego najmniejszych w�tpliwo�ci. �aden kr�l do tej pory nie mia� smoka w zwierzy�cu.- Nie boicie si�, �e kto� zrabuje wam tak cenne zwierz�?Boroware roze�mia� si� z pogard�.- Katta! Przyj�� du�o cz�owiek - my mie� to! - Klepn�� top�r tkwi�cy za pasem. - Przyj�� jeden, to my nie karmi� hoba, on sam je��!P�niej mia�em okazj� zobaczy�, jak karmi� smoka. Przez klap� w drzwiczkach wrzucali kawa�ki suszonego mi�sa i wlewali wod� do drewnianego korytka. Nie jestem �adnym b�ogos�awionym mnichem, ani te� �adnym b��dnym rycerzem. (Dawno wymarli, je�li w og�le kiedykolwiek istnieli.) Niemniej widok tego smoka w klatce okropnie mnie dra�ni�. Chodzi o to, �e nie uwa�a�em smok�w, tak jak inni, za t�pe i okrutne potwory. Wprost przeciwnie, znalaz�em nawet w�r�d nich przyjaciela. No... przyjaci�k�. Mieli�my razem kilka przyg�d, par� razy uratowa�a mi �ycie. By�a bardzo m�dra i bardzo pi�kna... jak na smoka. Ma�y w klatce nie przerasta� rozmiarami du�ego psa. Oura (tak mia�a na imi�) zajmowa�a wi�cej miejsca ni� ca�y ten w�z z zaprz�giem. Albo ten tutaj by� innego gatunku, albo by� po prostu... dzieckiem. Zamykanie dzieci w klatkach zawsze wydawa�o mi si� piekielnie nie w porz�dku.Ruszyli�my dalej. Ma�y wygl�da� na nieszcz�liwego. Szele�ci� s�om�, skomla� i warcza�. Zapyta�em wo�nicy, co wed�ug niego zrobi� ze smokiem na kr�lewskim dworze. Splun�� z wiatrem i pop�dzi� mu�y.- Ano, panie, widzi mi si�, co go na �a�cuch wezmom i zdziurawio skrzyd�a, inaczy pofurgnie jako ten kobuz. Eee... moja rzecz dowie�� to bydle.Przez chwil� mia�em przed oczami Our�, jak l�ni�c w s�o�cu wzbija si� w powietrze, jej skrzyd�a ogromne jak �agle - i za moment takie same skrzyd�a postrz�pione i zwisaj�ce �a�o�nie. Jakby mnie kto warem obla�. W mojej g�owie zacz�� si� l�gn�� zupe�nie zwariowany plan. Gdyby si� nie powi�d�, straci�bym g�ow� szybciej, ni� zd��y�bym zakas�a�.Nast�pnego dnia zjecha�em z traktu w las i uda�o mi si� ustrzeli� zaj�ca. Dow�dca boroware na wie��, �e chc� w�asnor�cznie nakarmi� smoka �wie�ym mi�sem, otwarcie postuka� si� w czo�o.- Pan ma du�o palce dla z�by hoba. Pan i��. R�cy nie moi.Smok oczywi�cie skoczy� ku mnie warcz�c, ale gdy tylko ostro�nie wrzuci�em za pr�ty okrwawiony kawa�ek zaj�ca, po�kn�� go prawie bez zastanowienia i czeka� na jeszcze. Po�ar� wszystko, do ostatniego zrzyneczka. Wida� nie lubi� suszonego mi�sa. Obliza� si�, po�o�y� na �rodku klatki i patrzy� na mnie spokojnie. Gapili�my si� na siebie d�u�sz� chwil�, po czym poszed�em do dow�dcy boroware i pokaza�em mu obie d�onie.- Hoba nie zjada r�k, woli zaj�ce.Przez kolejne dwa dni napycha�em ma�ego wszystkim, co udawa�o mi si� upolowa�. Dosz�o w ko�cu do tego, �e zlizywa� krew z r�k, kt�re bez obawy wsuwa�em do klatki. Wo�nica i jego pomocnik patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, a boroware spluwali ukradkiem przez rami� i �egnali si� wspak, co podobno jest skuteczne przeciw urokom.Wreszcie po�egna�em si� z nimi na rozstajach. Nie na d�ugo.Noc by�a szcz�liwie ciemna. Boroware roz�o�yli si� obozem niedaleko traktu. Ma�e ognisko o�wietla�o niewielk� przestrze� i w�z kry� si� w mroku. Wartownik siedzia� na pniu i usi�owa� nie zasn��, stukaj�c czo�em w drzewce w��czni. Nie opodal drzema�y sp�tane konie. Czo�ga�em si� w trawie, z mieczem przymocowanym na plecach, robi�c nie wi�cej ha�asu ni� jaszczurka. Najpierw dobrn��em do koni. Jeden i drugi parskn��, gdy przecina�em sznury. Stra�nik uni�s� g�ow�, ale �e nic si� nie dzia�o, opu�ci� j� znowu. Powoli, macaj�c przed sob� i usuwaj�c z drogi suche ga��zki, zbli�y�em si� do wozu i wsun��em r�k� pod p�acht�.Ryzykowa�em, �e ma�y mnie nie pozna i odgryzie mi kilka palc�w, ale na szcz�cie nic takiego si� nie zdarzy�o. Pisn�� tylko cicho. D�o� owia� mi jego gor�cy oddech. Zamkni�cie klatki by�o proste jak kij od miot�y - skobel i przechodz�ca przez niego zasuwa. Wystarczy poci�gn��. Wtem rozleg� si� krzyk i czyje� r�ce zacisn�y si� na mojej nodze. Pacho�ek od wo�nicy! Dlaczego to �cierwo nie �pi ze wszystkimi przy ogniu?! Kopn��em go w z�by, a� poturla� si� z powrotem pod w�z. Szarpn��em zasuw�. Czas by� najwy�szy, bo wartuj�cy boroware bieg� ku mnie z toporem w gar�ci. Reszta za jego plecami zrywa�a si� z legowisk. Ledwo zd��y�em doby� miecza. Boroware ci�� na wysoko�ci pasa. Nie�le, tyle �e mnie ju� tam nie by�o. Pad�em na ziemi� i si�gn��em go sztychem w pachwin�. Smok wyskoczy� z klatki, ale zamiast odlecie�, zacz�� drepta� dooko�a. Do diab�a! Nie mia�em czasu nim si� zajmowa�! Rozdar�em si�, jak mog�em najg�o�niej:- Kasztaaan!!Dw�ch boroware dopad�o mnie prawie jednocze�nie. Uchyli�em si� przed w��czni�. Jej grot na moment utkwi� w burcie wozu. Ci��em napastnika �rodkiem klingi pod ucho, zanim zd��y� wyrwa� bro�. Drugi zamierzy� si� toporem. Mog�em przyj�� cios na zastaw�, ale nie u�miecha�o mi si� z�amanie miecza. Chcia�em uskoczy�, lecz w tej chwili potkn��em si� o trupa i przewr�ci�em. Czarna sylwetka boroware wznosi�a si� nade mn� jak wie�a. My�la�em, �e to ju� koniec. Nagle rozleg� si� okropny wrzask. Boroware skr�ci� si� w p� uderzenia. Ostrze zary�o w dar� mi�dzy moim bokiem a ramieniem. Wci�� krzycz�c, �o�nierz wali� pi�ci� co�, co uczepi�o si� jego nogi pod kolanem. Mimo mroku natychmiast odgad�em, co to za pomocnik. Ma�y zacisn�� z�b... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fashiongirl.xlx.pl