[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maeve Binchy
CZERWONY
BUK
przełożył
Mieczysław Dutkiewicz
Dla Gordona, który uczynił moje życie
dobrym i szczęśliwym
- z wdzięcznością i miłością
Szkoła w Sdancarrig
Ojciec Gunn zdawał sobie sprawę, że jego gospodyni, pa-
ni Kennedy, potrafiłaby zrobić wszystko znacznie lepiej niż
on sam. Rzeczywiście, umiałaby wywiązywać się lepiej ze
wszystkiego, niezależnie od tego, czy chodziłoby o wysłuchi-
wanie spowiedzi, rozgrzeszanie, odśpiewanie „Tantum er-
go" przy okazji udzielania błogosławieństw czy też przy cho-
waniu zmarłych. Pani Kennedy miała również stosowny ku
temu wygląd: była wysoka i kanciasta jak biskup, a nie
pulchna i niska jak ojciec Gunn. A jej oczy, pełne uczucia,
sprawiały wrażenie, jakby rozumiały smutek świata.
Ojciec Gunn czuł się zazwyczaj bardzo szczęśliwy w Shan-
carrig, cichej, spokojnej miejscowości w środkowej części
kraju. Większość ludzi słyszała o tym miejscu jedynie ze
względu na olbrzymi głaz wieńczący wzgórze, u podnóża któ-
rego rozciągał się las Barna. Kiedyś ów głaz budził spore za-
interesowanie, intrygował swoją obecnością. Może był daw-
niej fragmentem czegoś większego? Może przedstawiał jakąś
dużą wartość pod względem geologicznym? Ale eksperci, któ-
rzy przybyli na miejsce, orzekli, że nawet jeśli wznosiły się tu
kiedyś mury jakiegoś domu, ulewy i burze stuleci zmyły
wszelkie jego ślady. W każdym razie nie wspominały o czymś
takim żadne podręczniki do historii. Jedyną rzeczą, której
istnienia nikt nie kwestionował, był ów głaz. A ponieważ ir-
landzkim odpowiednikiem słowa „głaz" jest „carrig", tak
właśnie nazwano miejscowość: Shancarrig, Stary Głaz.
Życie w kościele pod wezwaniem Świętego Zbawiciela
w Shancarrig biegło spokojnym trybem. Proboszcz parafii
monsinior 0'Toole, człowiek uprzejmy i delikatny, pozosta-
wiał wikaremu wolną rękę, nie narzucał mu niczego. Ojciec
Gunn ubolewał, że dla parafian nie robi się czegoś więcej, tak
aby nie musieli, jak to się często zdarzało, stawać na peronie
stacji kolejowej i machać na pożegnanie synom i córkom,
emigrującym do Anglii lub Ameryki. Ubolewał, że jest tu
tak dużo zawilgoconych domów, stanowiących pożywkę dla
gruźlicy, która nie przestaje zapełniać cmentarza ludźmi zbyt
jeszcze młodymi, aby umierać. Ubolewał, że zapracowane,
pozbawione sił kobiety muszą wydawać na świat tak wiele
dzieci i utrzymywać je potem z trudem. Wiedział jednak, że
jego rówieśnicy, którzy ukończyli seminarium wraz z nim
i osiedli w podobnych parafiach, miewajÄ… obecnie takie sa-
me problemy jak on. Nie uważał się za człowieka zdolnego
zmienić świat. Przede wszystkim nie wyglądał wcale jak ktoś,
kto mógłby tego dokonać. Oczy ojca Gunna przywodziły na
myśl dwa rodzynki w pulchnej, słodkiej bułeczce.
Dawno temu, na długo przed nastaniem w parafii ojca
Gunna, żył tu pan Kennedy, zmarł jednak na zapalenie płuc.
Co roku w rocznicę śmierci odbywała się msza w jego inten-
cji i co roku smutek na twarzy pani Kennedy pogłębiał się
z tej okazji bardziej, choć wydawało się to już niemożliwe. Te-
raz jednak, choć do rocznicy śmierci jej męża brakowało jesz-
cze dużo czasu, twarz pani Kennedy była szczególnie posęp-
na - a fakt ten wiązał się ze szkołą w Shancarrig.
Zbliżał się termin przyjazdu biskupa, a ona była do tej
pory przekonana, że w takiej sytuacji jej jako gospodyni pro-
boszcza przysługuje przywilej trzymania ręki na pulsie. Nie
zamierzała niczego narzucać, powtarzała to wielokrotnie, ale
czy ojciec Gunn wie, co robi. Dlaczego całą ceremonię orga-
nizują nauczyciele, ci świeccy nauczyciele z tutejszej szkoły
wraz z uczącymi się tam dziećmi?
- Oni nie nawykli do obcowania z biskupem - protesto-
wała, dając do zrozumienia, że jadała już śniadania, obiady
i podwieczorki z reprezentantami wyższych sfer duchowień-
stwa.
Jednak ojciec Gunn okazał się nieugięty. Biskup miał
przyjechać po to, aby poświęcić szkołę, a więc na kolejną ce
remonię związaną z obchodami Roku Świętego. Do przygoto-
wania uroczystości należy jednak zaangażować dzieci i na-
uczycieli. Nie jest to zadanie dla Kościoła.
-Ale wszystkim kieruje przecież monsinior O'Toole - nie
dawała za wygraną pani Kennedy. Proboszcz, człowiek cichy
i już w podeszłym wieku, nie uczestniczył jednak zbyt ak-
tywnie w życiu parafii; wyręczał go w tym jego żwawy, tryska-
jÄ…cy energiÄ… wikary, ojciec Gunn.
Pod wieloma względami byłoby oczywiście znacznie pro-
ściej zlecić wszystko pani Kennedy, pozwolić jej wprawić ca-
łą maszynę w ruch, zająć się nieśmiertelnymi biszkoptami
i dużymi dzbankami herbaty, podawanymi zazwyczaj na uro-
czystościach tego rodzaju. Jednak ojciec Gunn nie dał się
przekonać. To wydarzenie było związane ze szkołą i do szko-
ły należała organizacja imprezy.
Pomyślał na moment o pani Kennedy, stojącej tam w ka-
peluszu, w rękawiczkach i z pełnym dezaprobaty wyrazem
twarzy - i natychmiast zaczął po cichu prosić Boga, aby
wszystko poszło jak należy, aby nauczyciele Jim i Nora Kel-
ly, poprowadzili uroczystość składnie, a także aby ta zgraja
młodych dzikusów, których oboje uczą, nie wymknęła się
spod kontroli.
Przecież w końcu Bóg też jest chyba zainteresowany odpo-
wiednim przebiegiem całej ceremonii, tak aby parafia uczci-
ła w odpowiedni sposób Rok Święty. Z pewnością Bóg chce,
aby wszystko się powiodło; chodzi nie tylko o to, żeby biskup
był usatysfakcjonowany, lecz także aby uczniowie zapamięta-
li na zawsze swoją szkołę i sens wartości, jakie tu poznali.
Ojciec Gunn lubił bardzo tę szkołę, niewielki murowany dom
pod olbrzymim, czerwonym bukiem. Z przyjemnością składał
tam wizyty i spoglądał na głowy dzieci, pochylone nad ze-
szytami.
„Odkładanie spraw na później to marnowanie czasu", pi-
sali posłusznie uczniowie.
Jak myślicie, co to znaczy? - zapytał kiedyś.
Tego nie wiemy, ojcze. Mamy to tylko przepisać do zeszy-
tów - pośpieszył z wyjaśnieniem jeden z uczniów.
Te dzieciaki naprawdę nie były złe - regularnie wysłuchi-
wał przecież ich spowiedzi. Największym grzechem, za jaki
mógł im wyznaczyć stosowną pokutę, było czepianie się cię-
żarówek. Jeśli ojciec Gunn rozumiał należycie charakter te-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fashiongirl.xlx.pl