[ Pobierz całość w formacie PDF ]

20. Postępy.

             

 

Hermiona obudziła się, oddychając ciężko. Znowu. Znowu śnił jej się ten sen. Kalejdoskop uczuć, zmieniających się tak szybko, że nie nadążała z ich interpretacją, poczucie bezpieczeństwa, pryskające jak bańka mydlana i zielone światło, które za każdym razem nadchodziło na chwilę przed obudzeniem. Spostrzegła, że jej policzki są mokre, choć nie przypominała sobie, żeby zaczynała płakać.

 

Za oknami było jeszcze ciemno, a ciszę panującą w Dormitorium zakłócały tylko miarowe oddechy śpiących Gryfonek. Hermiona przez chwilę starała się zasnąć, jednak kiedy spostrzegła, że jej próby idą na marne, ręką wymacała materiał swetra, który następnie założyła i, zabrawszy książkę, zeszła do Pokoju Wspólnego.

 

Ucieszyła się, zobaczywszy, że pomieszczenie jest zupełnie puste i zajęła swój ulubiony fotel nieopodal kominka, w którym wesoło trzaskał ogień. Otworzyła książkę i przez chwilę starała się skupić na jej treści, jednak jej myśli wiąż zaprzątał tajemniczy sen. Nie miała pojęcia, co o nim myśleć, wiedziała tylko, że już dawno nie spała dobrze i, jeśli dalej tak pójdzie, będzie zasypiała na lekcjach, a o ile na Historii Magii nie było to nawet takim złym pomysłem, to na Eliksirach mogło skończyć się zdecydowanie niedobrze.

 

Dziewczyna odłożyła książkę, podciągnęła kolana pod brodę i zapatrzyła się w płomienie. Była zmęczona. Każdy dzień był wypełniony zajęciami, a noce coraz częściej spędzała w ten właśnie sposób: bezsennie. Na dodatek zwieńczeniem wielu dni stawały się wieczory, spędzone w towarzystwie Mistrza Eliksirów, który ostatnimi czasy szczególnie nie szczędził jej zjadliwych komentarzy, dotyczących jej, jej pracy lub przyjaciół i, o ile to ostatnie były jeszcze całkiem znośne, to te pierwsze dość często trafiały prosto w jej zmęczone serce. Z niezadowoleniem odkryła również, że im bardziej mężczyzna ją rani, tym trudniej jest jej pozbyć się go ze swojego umysłu.

 

Ziewnęła i oparła czoło na skrzyżowanych przedramionach. Nie była do końca pewna, na ile za zmęczenie winić powtarzający się koszmar, a na ile swój… stan. Podczas jednego z badań pani Pomfrey stwierdziła, że to może się zdarzyć. Na całe szczęście nie było jeszcze widać, że jest w ciąży, co pielęgniarka zrzucała na karb niewielkiej masy ciała Gryfonki, jako że wszystko inne przebiegało prawidłowo.

 

W umyśle dziewczyny zaczynała tworzyć się więź między nią a… dzieckiem. Do tej pory, postawiona przed faktem jego istnienia jako dokonanym, myślała o rozwijającym się w niej życiu jako bezosobowej istocie. I choć kwestia jej ‘żywotności’ była niepodważalnym aksjomatem, to jednak Hermiona nie zastanawiała się nad nią w kategorii osoby. Dopiero niedawno podczas jednej z takich jak ta nocy odkryła, że urodzi dziecko, na wzór tych, które w dzieciństwie obserwowała podczas zabaw w parku nieopodal domu.

 

Miała co do tego bardzo mieszane uczucia. Niewątpliwie bała się zarówno reakcji otoczenia, jak i roli matki, do tego bardzo samotnej. Z drugiej strony jej budzący się instynkt macierzyński sprawiał, że czuła się odpowiedzialna za przyszłość powierzonej jej istoty i wierzyła, że sobie poradzi. Musiała.

 

Ostatnimi czasy zastanawiała się, czy postępuje słusznie, ufając dyrektorowi, nie mając żadnego własnego zabezpieczenia na przyszłość. Była mu bardzo wdzięczna za pomoc, jednak czasem w jej rozmyślania wkradała się nieufność i dziewczyna zaczynała wątpić w dobre intencje otaczających ją ludzi. Choć z drugiej strony, gdyby nie oni… Pocieszała ją natomiast obietnica profesora Dumbledore’a, dotycząca niewielkiego osobnego mieszkania. Już niedługo…

 

Dziewczyna przypomniała sobie jutrzejszy plan zajęć i westchnęła. Podwójne Eliksiry, Zaklęcia, Historia Magii, dwie lekcje Zielarstwa, a po południu pomoc przyjaciołom w pisaniu esejów i praktyki… Spojrzała na zegar i zrezygnowana postanowiła jeszcze raz spróbować zasnąć. Kiedy w końcu odpłynęła w objęcia Morfeusza, pozostało jej półtorej godziny snu.

 

*          *          *

 

Severus jeszcze raz zamieszał zawartość kociołka, naruszając gładką powierzchnię Liquidus Memento. Praca nad eliksirem szła mu lepiej, niż mógłby przypuszczać i, choć powoli, zbliżał się do jej ukończenia. Miał tylko nadzieję, że wywar będzie działał…

 

Mistrz Eliksirów rzucił na kociołek zaklęcie Utrwalające, słysząc ciche pykanie, dochodzące z innego naczynia. Był to znak, że Veritaserum, które warzył na prośbę Eldry jest gotowe, przelał więc bezbarwną ciesz do pięciu niewielkich fiolek, które przeniósł do szafki i zabrał się za sprzątanie pracowni przed przyjściem swojej praktykantki.

 

Kiedy skończył, dochodziła siódma. Usłyszał pukanie, a po chwili doszedł go dźwięk otwieranych drzwi, tym samym zyskał pewność, że nawiedziła go nowa nauczycielka Obrony Przed Czarną Magią. I rzeczywiście: spotkał ją, stojącą w butelkowo zielonej szacie, na środku gabinetu.

 

            - O, jesteś Severusie. Nie przeszkadzam? – spytała.

 

Mężczyzna milczał. Wiedział już, że kobieta wcale nie oczekuje od niego odpowiedzi. Była bardzo podobna do Dumbledore’a, z tą różnicą, że starzec, gdy czegoś nie wiedział, pytał wprost, ona natomiast uważnie obserwowała ludzi dookoła siebie, dzięki czemu rzadko zadawała pytania, a to sprawiało, że mogła stać się niebezpieczna.

 

            - Skończyłeś już Veritaserum? – dodała.

 

            - Tak… - zaczął, decydując się na odpowiedź, urwał jednak, słysząc pukanie do drzwi. Dziewiętnasta. – Wejść.

 

Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia weszła panna Granger. Dziewczyna zamknęła za sobą i spojrzała na obecnych nauczycieli.

 

            - Profesor Critchell, profesorze Snape.

 

            - Panno Granger. – starsza kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie, widząc zdenerwowanie Gryfonki. – Cóż, Severusie, widzę, że czekają na ciebie bardziej przyjemne obowiązki, więc nie zajmuję już twojego czasu.

 

Ostatnią uwagę mroczny mężczyzna skwitował wyjątkowo paskudnym grymasem.

 

            - Panno Granger, będzie pani łaskawa poczekać chwilę bez powodowania jakiejś katastrofy? – spytał, a Hermiona spuściła głowę, rumieniąc się. Starszej czarownicy przemknęło przez myśl, że dziewczyna jest zbyt speszona, by spojrzeć mężczyźnie w oczy, co dopiero by dotknąć czegokolwiek, co do niego należy.

 

Mistrz Eliksirów poprowadził Eldrę do swojej pracowni, gdzie zostawił fiolki z serum, odruchowo przepuszczając ją w przejściu pomiędzy gabinetem a laboratorium.

 

            - Pięć fiolek, tak, jak prosiłaś. – zaczął, podając jej naczynia.

 

Kobieta obejrzała pod światło ich zawartość.

 

            - Idealnie. – szepnęła bardziej do siebie, niż do młodszego mężczyzny.

 

Po chwili spojrzała na niego, a w jej ciepłych oczach dało się dostrzec wilgoć. Bardziej jednak zdziwił go wyraz jej wzroku, w którym rozpoznał… czułość.

 

Po chwili jednak opanowała się, a na jej twarzy z powrotem pojawił się życzliwy uśmiech.

 

            - Dziękuję. – powiedziała, nie do końca maskując uczucia w swoim głosie. – Czy to… - spytała nagle, kiedy odwracając się natrafiła na kociołek z Liquidus Memento.

 

            - ... Eliksir dla panny Granger, tak. – dokończył Severus obojętnym tonem.

 

            - Myślisz, że uda ci się jej pomóc?

 

            - Postaram się. – odparł, dziękując Merlinowi za istnienie tej formy gramatycznej, która uspokajała jego rozmówcę, jednocześnie nie zobowiązując go do niczego konkretnego.

 

            - To bardzo utalentowana dziewczyna. Szkoda byłoby, gdyby jej talent do magii zmarnował się w świecie Mugoli. – dodała, a Severus mimowolnie wzdrygnął się w myślach na sam pomysł, by panna Granger odeszła z Hogwartu. Szybko jednak opamiętał się i wyrzucił ją ze swojego umysłu.

 

            - Myślę, że zajęłam już wystarczająco dużo twojego czasu. Hermiona czeka. – powiedziała kierując się ku drzwiom, nieświadoma, że właśnie wypowiedziała imię -tabu.

 

W jego gabinecie panowała cisza, a na pierwszy rzut oka był pusty. Dopiero po chwili zauważył drobną postać dziewczyny, siedzącą na krześle przed jego biurkiem.

 

Zdziwiło go to, zwłaszcza, że nie przypominał sobie, żeby pozwalał jej usiąść, jednak nawet w takim wypadku powinna poderwać się z miejsca, kiedy tylko weszli do pomieszczenia. Po chwili uświadomił sobie, że panna Granger spała.

 

Poczuł tryumf, pomieszany z pewnym uczuciem, którego wolał teraz nie nazywać i postanowił zająć się irytującą dziewczyną, ale dopiero po wyjściu Eldry. Odprowadził ją więc do drzwi, myśląc o tym, co powie Gryfonce, kiedy tamta się obudzi.

 

Właśnie rozważał podwieszenie jej pod sufitem, kiedy starsza kobieta odwróciła się do niego.

 

            - Jeszcze raz dziękuję. – odparła, przyglądając mu się badawczo. – Dobranoc. – dodała, otwierając drzwi.

 

Po chwili usłyszał ich ciche uderzenie o framugę. Zostali sami.

 

*          *          *

 

Eldra Critchell zamarła w bezruchu na korytarzu w lochach, nieopodal gabinetu Mistrza Eliksirów. Zastanawiała się, czy nie powinna wrócić do środka i, pod pretekstem chęci pożyczenia książki, uratować pannę Granger przed zdecydowanie nieprzyjemną rozmową z nauczycielem, która z pewnością teraz się zaczyna.

 

Chociaż… W czarnych oczach mężczyzny nie było chęci mordu, ani wściekłości…

 

A może ta rozmowa wyjdzie im nawet na dobre? Jeśli oczywiście Mistrz Eliksirów jest również pod tym względem podobny do Niego…

 

Po chwili kobieta ruszyła w stronę swoich kwater.

 

*          *          *

 

Było za cicho. Wcześniej do jej na wpół uśpionego umysłu dochodziły odgłosy z laboratorium, teraz jedynym dźwiękiem zakłócającym ciszę był jej oddech. Ale najwięcej niepokoju powodował zapach Mistrza Eliksirów, który teraz odczuwała intensywniej niż jakiś czas temu.

 

            - Panno Granger.

 

O nie. Tylko nie to. Tylko nie TYM tonem…

 

Hermiona czuła, że ma kłopoty. Ten głos nigdy nie zwiastował niczego dobrego...

 

Ostrożnie otworzyła oczy i napotkała intensywne spojrzenie profesora Snape’a. Z jego twarzy jak zwykle niewiele można było wyczytać.

 

            - Czy może mi pani wyjaśnić, dlaczego spała pani w moim gabinecie?

 

Stał naprzeciwko niej, oparty o ścianę z rękami skrzyżowanymi na piersi i przyglądał się jej badawczo.

 

Z opóźnieniem zdała sobie sprawę, że nadal siedzi na krześle, szybko poderwała się z niego, jednocześnie zastanawiając się nad tym, co mu odpowiedzieć.

 

            - Ja… Przepraszam, profesorze. To było… niewłaściwe. – odpowiedziała, obserwując swoje buty.

 

            - To bez znaczenia. – odparł. – Chciałbym wiedzieć, dlaczego zasnęła pani w moim gabinecie.

 

Hermiona skupiła się nad inteligentną odpowiedzią, jednak jak na złość jej umysł okazał się być pusty. Postanowiła więc powiedzieć prawdę.

 

            - Chodzi o to, że… ja…

 

            - Tak, panno Granger? – przerwał jej jedwabistym głosem, świadomie ją dekoncentrując.

 

            - Bo jaa… W nocy ciągle wraca do mnie taki koszmar, po którym budzę się i nie mogę z powrotem zasnąć… A kiedy tu przyszłam, poczułam straszne zmęczenie i… Przepraszam. – powtórzyła cicho.

 

Po chwili ciszy spojrzała na mężczyznę. Na jego twarzy nie było już kpiny, a pomiędzy brwiami pojawiła się niewielka zmarszczka.

 

            - Więc może powinna pani pójść do pani Pomfrey po Eliksir Słodkiego Snu? – zasugerował obojętnym głosem, nadal analizując nowe informacje.

 

            - Pani Pomfrey nie chce dać mi eliksiru, ze względu na… mój stan.

 

Severus miał ochotę palnąć się w czoło. Oczywiście, że nie mogła jej go dać. Senna Trawa mogła powodować wady rozwojowe u nienarodzonego dziecka. Pogładził palcem dolną wargę.

 

            - Cóż, panno Granger, w każdym razie chyba zmarnowała pani już wystarczająco dużo czasu, by móc zacząć warzenie eliksiru, który wybrałem na dzisiejszy wieczór. Instrukcje są na stole. – dodał.

 

Dziewczyna wyszła z pomieszczenia, a mężczyźnie nie umknął fakt, że jej policzki przybrały kolor dojrzałego buraka. Poczuł odrobinę satysfakcji.

 

Mistrz Eliksirów zamyślił się. Senna Trawa nie miała jednego dobrego zamiennika, który przy okazji byłby nieszkodliwy dla nienarodzonego dziecka, jednak było kilka substancji, które, zmieszane razem, mogły mieć podobne właściwości usypiające…

 

Severus wyjął z szuflady biurka czysty kawałek pergaminu, na którym zanotował kilka uwag, po czym przeszedł do pracowni, w której jego praktykantka walczyła ze swoim eliksirem. Rzuciwszy okiem na zawartość jej kociołka, zajął miejsce przy stole i rozpoczął pracę.

 

*          *          *

 

Tego wieczoru Hermiona, wróciwszy do dormitorium, znalazła na szafce nocnej butelkę, wypełnioną granatowym płynem z niewielką kartką przywiązaną do szyjki.

 

Jeśli położy się pani spać przed północą, rano zdąży pani na śniadanie.

 

Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, rozpoznając pochyłe pismo Mistrza Eliksirów. Choć wiedziała, że pewnie zamordowałby ją za wypicie nieznanego wywaru, chwyciła za butelkę i opróżniła ją.

 

Po chwili otoczyła ją przyjemna, długo wyczekiwana ciemność.

 

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fashiongirl.xlx.pl