[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Benedykt XVI
ENCYKLIKA
SPE SALVI
OJCA ŚWIĘTEGO BENEDYKTA XVI DO BISKUPÓW
PREZBITERÓW I DIAKONÓW DO OSÓB KONSEKROWANYCH I WSZYSTKICH
WIERNYCH ŚWIECKICH O NADZIEI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
Wprowadzenie
1. «
SPE SALVI
facti sumus
» — w nadziei już jesteśmy zbawieni (
Rz
8, 24), mówi św. Paweł Rzymianom, a
także nam. «Odkupienie», zbawienie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, nie jest jedynie zwyczajnym
wydarzeniem. Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja
niezawodna, mocą której możemy stawić czoło naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą,
można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak
wielki, że usprawiedliwia trud drogi. W tym kontekście rodzi się od razu pytanie: jakiego rodzaju jest ta
nadzieja, skoro może uzasadniać stwierdzenie, według którego, poczynając od niej, i tylko dlatego, że ona
istnieje, jesteśmy odkupieni? I o jaką chodzi tu pewność?
Wiara jest nadzieją
2. Zanim podejmiemy te nurtujące nas dzisiaj pytania, musimy uważniej wsłuchać się w świadectwo Biblii o
nadziei. «Nadzieja» rzeczywiście stanowi centralne słowo wiary biblijnej — do tego stopnia, że w
niektórych tekstach słowa «wiara» i «nadzieja» wydają się być używane zamiennie i tak
List do
Hebrajczyków
z «wiarą pełną» ściśle łączy «niewzruszone wyznanie nadziei» (por. 10, 22. 23). Również
gdy
Pierwszy List św. Piotra
wzywa chrześcijan, by byli zawsze gotowi do dawania odpowiedzi na temat
logosu
— sensu i racji ich nadziei (por. 3, 15), «nadzieja» odpowiada «wierze». To, na ile świadomość
pierwszych chrześcijan, że otrzymali w darze niezawodną nadzieję, była decydująca, jest widoczne również
tam, gdzie chrześcijańska egzystencja jest zestawiona z ich życiem zanim przyjęli wiarę, lub z sytuacją
wyznawców innych religii. Paweł przypomina Efezjanom, że zanim spotkali Chrystusa, byli jakby «nie
mający nadziei ani Boga na tym świecie» (
Ef
2, 12). Oczywiście wie, że mieli oni bogów, że mieli religię,
ale ich bogowie okazali się wątpliwi, a z ich pełnych sprzeczności mitów nie płynęła żadna nadzieja.
Pomimo, że mieli bogów, «nie mieli Boga» i w konsekwencji żyli w mrocznym świecie, bez jasnej
przyszłości.
Ex nihil ab nihilo quam citorecidimus
(jakże szybko z niczego pogrążamy się w nicość
mówi epitafium z tamtego okresu — z tych słów jednoznacznie wynika to, o czym wspomina Paweł. W tym
samym sensie mówi on do Tesaloniczan: Nie powinniście smucić się, «jak wszyscy ci, którzy nie mają
nadziei» (
1 Tes
4, 13). Także tu jawi się jako element wyróżniający chrześcijan, fakt, że oni mają
przyszłość: nie wiedzą dokładnie, co ich czeka, ale ogólnie wiedzą, że ich życie nie kończy się pustką.
Tylko wtedy, gdy przyszłość jest pewna jako rzeczywistość pozytywna, można żyć w teraźniejszości. Tak
więc możemy stwierdzić: chrześcijaństwo nie było jedynie «dobrą nowiną» — przekazem treści do tej pory
nieznanych. Używając naszego języka, trzeba powiedzieć, że chrześcijańskie orędzie nie tylko «informuje»,
ale również «sprawia». Oznacza to: Ewangelia nie jest jedynie przekazem treści, które mogą być poznane,
ale jest przesłaniem, które tworzy fakty i zmienia życie. Mroczne wrota czasu, przyszłości, zostały otwarte
na oścież. Kto ma nadzieję, żyje inaczej; zostało mu dane nowe życie.
3. Teraz jednak pojawia się pytanie: na czym polega owa nadzieja, która — jako nadzieja — jest
«zbawieniem»? Istotę odpowiedzi zawiera wspomniany przed chwilą fragment
Listu do Efezjan
: zanim
Efezjanie spotkali Chrystusa, nie mieli nadziei, ponieważ nie mieli «Boga na tym świecie». Poznać Boga —
prawdziwego Boga — oznacza otrzymać nadzieję. Dla nas, którzy od zawsze żyjemy z chrześcijańską
koncepcją Boga i przywykliśmy do niej, posiadanie nadziei, która pochodzi z rzeczywistego spotkania z
Bogiem, jest już czymś z czego niemal nie zdajemy sobie sprawy. Przykład świętej naszych czasów może
nam w jakiejś mierze dopomóc w zrozumieniu tego, co oznacza po raz pierwszy i rzeczywiście spotkać
1 |
Strona
Boga. Myślę o Afrykance Józefinie Bakhicie, kanonizowanej przez papieża Jana Pawła II. Urodziła się
około 1869 roku — sama nie znała precyzyjnej daty — w Darfurze w Sudanie. W wieku dziewięciu lat
została porwana przez handlarzy niewolników, była bita do krwi i pięć razy sprzedawana na targach
niewolników w Sudanie. Ostatecznie, jako niewolnica, znalazła się na służbie u matki i żony pewnego
generała, gdzie każdego dnia była chłostana do krwi. Pozostały jej po tym do końca życia 144 blizny. W
1882 roku została kupiona przez pewnego włoskiego kupca dla włoskiego konsula Callista Legnaniego,
który wobec ofensywy mahdystów powrócił do Włoch. Znając tak okrutnych «panów», których do tej pory
była własnością, tu Bakhita poznała «Pana» całkowicie innego, żyjącego Boga, Boga Jezusa Chrystusa — w
dialekcie weneckim, którego się nauczyła, nazywała Go «Paron» (Pan). Do tej pory znała tylko panów,
którzy ją poniżali i maltretowali albo — w najlepszym przypadku — uważali ją za użyteczną niewolnicę.
Teraz natomiast usłyszała o istnieniu «Parona», który jest ponad wszystkimi panami, jest Panem panów,
oraz że ten Pan jest dobry, jest uosobieniem dobroci. Dowiedziała się, że ten Pan zna także ją, że ją stworzył
— co więcej, że ją kocha. Również ona była kochana właśnie przez najwyższego «Parona», w porównaniu z
którym wszyscy inni panowie są jedynie marnymi sługami. Ona sama była znana, kochana i oczekiwana. Co
więcej, ten Pan osobiście poznał los bitego, a teraz oczekiwał jej «po prawicy Boga Ojca». Teraz miała
«nadzieję» — już nie nikłą nadzieję na znalezienie panów mniej okrutnych, ale wielką nadzieję: jestem do
końca kochana i cokolwiek się zdarzy, jestem oczekiwana przez tę Miłość. A zatem moje życie jest dobre.
Przez poznanie tej nadziei została «odkupiona», nie czuła się już niewolnicą, ale wolną córką Boga.
Rozumiała to, co św. Paweł miał na myśli, gdy przypominał Efezjanom, że przedtem byli pozbawieni
nadziei i Boga na ziemi — nie mieli nadziei, bo nie mieli Boga. Toteż, gdy chciano ją odesłać do Sudanu,
Bakhita wzbraniała się. Nie chciała znowu odłączyć się od swego «Parona». 9 stycznia 1896 roku przyjęła
Chrzest, Bierzmowanie i pierwszą Komunię św. z rąk Patriarchy Wenecji. 8 grudnia 1896 roku, w Weronie
złożyła śluby w Zgromadzeniu Sióstr Kanosjanek i odtąd — poza swoimi zajęciami w zakrystii i na
portierni klasztoru — podczas wielu podróży po Włoszech starała się zachęcać do misji: odczuwała
konieczność propagowania wolności, którą zyskała w spotkaniu z Bogiem Jezusa Chrystusa. Wolność
powinna być dawana innym, możliwie jak największej liczbie osób. Nadziei, która się w niej zrodziła i ją
«odkupiła», nie mogła zachować dla siebie samej. Musiała dotrzeć do wielu, dotrzeć do wszystkich.
Pojmowanie nadziei opartej na wierze w Nowym Testamencie i w pierwotnym Kościele
4. Zanim odpowiemy na pytanie, czy spotkanie z tym Bogiem, który w Chrystusie objawił nam swoje
oblicze i otworzył swe serce, może być również dla nas nie tylko «informujące», ale także «sprawcze», czyli
może tak przemieniać nasze życie, abyśmy czuli się odkupieni przez nadzieję, którą wyraża, powróćmy
jeszcze do pierwotnego Kościoła. Nietrudno zdać sobie sprawę, że doświadczenie małej afrykańskiej
niewolnicy Bakhity, było również udziałem wielu osób bitych i skazanych na niewolę w czasach rodzącego
się chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo nie niosło przesłania socjalno-rewolucyjnego jak to, w imię którego
Spartakus prowadził krwawe boje i przegrał. Jezus nie był Spartakusem, nie był bojownikiem o wolność
polityczną, jak Barabasz albo Bar-Kochba. To, co przyniósł Jezus, który umarł na krzyżu, było czymś
całkowicie odmiennym: spotkaniem z Panem panów, spotkaniem z żyjącym Bogiem, a zatem spotkaniem z
nadzieją mocniejszą niż cierpienia niewoli, przemieniającą od wewnątrz życie i świat. Nowość tego, co się
stało, ukazuje wyraźnie Pawłowy
List do Filemona
. Jest to list bardzo osobisty, który Paweł pisze w
więzieniu i powierza zbiegłemu niewolnikowi Onezymowi, aby go dostarczył jego panu, właśnie
Filemonowi. Tak Paweł odsyła zbiegłego niewolnika Onezyma jego panu, a czyni to nie nakazując, ale
prosząc: «proszę cię za moim dzieckiem, za tym, którego zrodziłem w kajdanach [...]. Jego ci odsyłam [...],
to jest serce moje [...]. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze,
już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego» (10-16). Ludzie, którzy
zgodnie ze swoim statusem społecznym dzielą się na panów i niewolników, jako członkowie jednego
Kościoła stają się dla siebie braćmi i siostrami — tak wzajemnie nazywali siebie chrześcijanie. Na mocy
Chrztu odrodzili się, zostali napełnieni tym samym Duchem Świętym i razem, jeden obok drugiego,
przyjmują Ciało Pana. Nawet jeżeli zewnętrzne struktury nie zmieniły się, wewnętrznie zmieniało się
społeczeństwo. Jeśli
List do Hebrajczyków
mówi, że chrześcijanie tu na ziemi nie mają stałej ojczyzny, ale
szukają przyszłej (por. 11, 13-16;
Flp
3, 20), oznacza to coś zupełnie innego niż zwyczajne odniesienie do
2 |
Strona
perspektywy przyszłości: obecne społeczeństwo jest uznawane przez chrześcijan za niezadowalające; należą
oni do nowego społeczeństwa, ku któremu zmierzają i które ich pielgrzymowanie antycypuje.
5. Musimy przedstawić jeszcze jeden punkt widzenia.
Pierwszy List do Koryntian
(1, 18-31) pokazuje, że
duża część pierwszych chrześcijan należała do niskich klas społecznych i właśnie dlatego była otwarta na
doświadczenie nowej nadziei, jak to miało miejsce w przypadku Bakhity. Niemniej od początku były także
nawrócenia w warstwach arystokratycznych i wykształconych. Bowiem to właśnie one żyły nie mając
«nadziei i Boga na świecie». Mit utracił swoją wiarygodność; skostniała rzymska religia państwowa
sprowadziła się do pustego obrzędu, który skrupulatnie sprawowano, ale który teraz stał się marną «religią
polityczną». Racjonalizm filozoficzny zepchnął bogów na płaszczyznę nierealności. Boskość na różne
sposoby była widziana jako moc kosmiczna, natomiast Bóg, do którego można się modlić, nie istniał. Paweł
ilustruje ówczesną, istotną problematykę religii w sposób niezwykle trafny, gdy przeciwstawia życiu
opartemu «na Chrystusie» życie pod panowaniem «żywiołów świata» (por.
Kol
2, 8). W tej perspektywie
nowe światło może rzucić pewien tekst św. Grzegorza z Nazjanzu. Mówi on, że w chwili, w której trzej
Królowie, prowadzeni przez gwiazdę, adorowali nowego Króla Chrystusa, nastąpił koniec astrologii, gdyż
od tej pory gwiazdy poruszają się po orbitach wyznaczonych przez Chrystusa
. Rzeczywiście w tej scenie
jest odwrócone ówczesne pojmowanie świata, które w inny sposób na nowo dochodzi dzisiaj do głosu. To
nie żywioły świata, prawa materii rządzą ostatecznie światem i człowiekiem, ale osobowy Bóg rządzi
gwiazdami, czyli wszechświatem; prawa materii i ewolucji nie są ostateczną instancją, ale rozum, wola,
miłość — Osoba. A jeśli znamy tę Osobę, a Ona zna nas, wówczas niewzruszona moc elementów
naturalnych nie jest ostateczną instancją; wówczas nie jesteśmy niewolnikami wszechświata i jego praw —
jesteśmy wolni. Ta świadomość w starożytności pobudzała prawe umysły do poszukiwania. Niebo nie jest
puste. Życie nie jest zwyczajnym następstwem praw i przypadkowości materii, ale we wszystkim i
równocześnie ponad wszystkim jest osobowa wola, jest Duch, który w Jezusie objawił się jako Miłość
.
6. Sarkofagi z początków chrześcijaństwa obrazują to pojmowanie nadziei, bowiem w obliczu śmierci
pytanie o sens życia jest nieuniknione. Postać Chrystusa przedstawiają na antycznych sarkofagach przede
wszystkim dwa obrazy: filozofa i pasterza. Na ogół filozofia nie była wówczas rozumiana jako trudna
dyscyplina akademicka, jak przedstawia się ją dzisiaj. Filozof był raczej tym, który potrafił nauczać
podstawowej sztuki: sztuki bycia prawym człowiekiem, sztuki życia i umierania. Oczywiście, ludzie od
dawna zdawali sobie sprawę, że wielu z tych, którzy podawali się za filozofów, za mistrzów życia, było
jedynie szarlatanami, dla których nauka była tylko źródłem utrzymania, podczas gdy o prawdziwym życiu
nie mieli nic do powiedzenia. Tym bardziej poszukiwano prawdziwego filozofa, który rzeczywiście
potrafiłby wskazać drogę życia. Pod koniec trzeciego wieku po raz pierwszy spotykamy w Rzymie, na
sarkofagu pewnego dziecka, w scenie wskrzeszenia Łazarza, postać Chrystusa jako prawdziwego filozofa,
który w jednej ręce trzyma Ewangelię a w drugiej kij wędrowca, typowy dla filozofa. Za pomocą tej laski
zwycięża śmierć; Ewangelia niesie w sobie prawdę, jakiej wędrowni filozofowie daremnie szukali. W tym
obrazie, który długo powracał w sztuce sarkofagowej, jawi się to, co zarówno ludzie wykształceni, jak i
prości odnajdywali w Chrystusie: On mówi nam, kim w rzeczywistości jest człowiek i co powinien czynić,
aby prawdziwie być człowiekiem. Wskazuje nam drogę, a tą drogą jest prawda. On sam jest jedną i drugą, a
zatem jest także życiem, którego wszyscy poszukujemy. On też wskazuje drogę poza granicę śmierci. Tylko
ten, kto to potrafi, jest prawdziwym nauczycielem życia. To samo jawi się w wizerunku pasterza. Jak w
obrazie filozofa, tak też w postaci pasterza pierwotny Kościół mógł nawiązać do modeli istniejących w
sztuce rzymskiej. W niej pasterz był zazwyczaj wyobrażeniem marzenia o życiu spokojnym i prostym,
jakiego pragnęli ludzie żyjący w wirze wielkiego miasta. Teraz jednak obraz ten był odczytywany w nowej
scenerii, która nadawała mu głębsze znaczenie: «Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego [...]
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną» (
Ps
23 [22], 1.4). Prawdziwym
pasterzem jest Ten, który zna także drogę, która wiedzie przez dolinę śmierci; Ten, który nawet na drodze
całkowitej samotności, na której nikt nie może mi towarzyszyć, idzie ze mną i prowadzi mnie, abym ją
pokonał. On sam przeszedł tę drogę, zszedł do królestwa śmierci, a zwyciężywszy śmierć, powrócił stamtąd,
aby teraz towarzyszyć nam i by dać nam pewność, że razem z Nim można tę drogę odnaleźć. Świadomość,
że istnieje Ten, kto również w śmierci mi towarzyszy i którego «kij i laska dodają mi pociechy», tak że «zła
się nie ulęknę» (por.
Ps
23, 4), stała się nową «nadzieją» wschodzącą w życiu wierzących.
3 |
Strona
7. Musimy raz jeszcze powrócić do Nowego Testamentu. W jedenastym rozdziale
Listu do Hebrajczyków
jest zawarta swego rodzaju definicja wiary, która ściśle łączy tę cnotę z nadzieją. Wokół centralnego słowa
tej definicji od czasu Reformacji powstał wśród egzegetów spór, w którym zdaje się dzisiaj otwierać
możliwość wspólnej interpretacji. Na razie pozostawiam to centralne słowo nie przetłumaczone. Zdanie
brzmi następująco: «Wiara zaś jest
hypostasis
tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych
rzeczywistości, których nie widzimy» (
Hbr
11, 1). Dla Ojców Kościoła i teologów Średniowiecza było
jasne, że greckie słowo
hypostasis
należało tłumaczyć na łacinę jako
substantia
. Łaciński przekład tekstu,
który powstał w starożytnym Kościele, mówi zatem:
Est autem fides sperandarum substantia rerum,
argumentum non apparentium
— wiara jest «substancją» rzeczy, których się spodziewamy; dowodem
istnienia rzeczy, których nie widzimy. Tomasz z Akwinu
, posługując się terminologią swojej tradycji
filozoficznej, tak to tłumaczy: wiara jest
habitus
, czyli stałym nastawieniem duszy, dzięki któremu życie
wieczne bierze w nas początek, a rozum jest skłonny przystać na to, czego nie widzi. Tak więc pojęcie
«substancji» zostało zmodyfikowane w takim sensie, że przez wiarę są w nas już obecne, na sposób
inicjalny, możemy powiedzieć «w zarodku» - «
substantia
» - te rzeczy, których się spodziewamy — a więc
wszystko, życie prawdziwe. Właśnie dlatego, że ta rzecz jest już obecna, obecność tego, co ma nastąpić,
daje również pewność: «rzecz», która ma nastąpić, nie jest jeszcze widoczna w świecie zewnętrznym (nie
«jawi się»), ale z faktu, że jest w nas w zarodku jako rzeczywistość dynamiczna, już teraz rodzi się jakieś
pojęcie o niej. Lutrowi, któremu nie podobał się
List do Hebrajczyków
jako taki, pojęcie «istoty rzeczy» w
kontekście jego ujęcia wiary nic nie mówiło. Dlatego rozumiał on termin
hipostaza/substancja
nie w sensie
obiektywnym (jako rzeczywistość obecną w nas), ale w sensie subiektywnym, jako wyraz wewnętrznego
nastawienia, a w konsekwencji musiał naturalnie pojmować termin
argumentum
jako nastawienie podmiotu.
Taka interpretacja zdobyła uznanie w XX wieku — przynajmniej w Niemczech — również w egzegezie
katolickiej, tak że zatwierdzone przez biskupów tłumaczenie ekumeniczne Nowego Testamentu na język
niemiecki mówi:
Glaube aber ist: Feststehen in dem, was man erhofft, Überzeugtsein von dem, was man
nicht sieht
(wiara to: mocno trwać przy tym, na co ma się nadzieję, być przekonanym o tym, czego się nie
widzi). Samo w sobie nie jest to błędne, nie oddaje jednak sensu tekstu, gdyż użyty w nim termin grecki
(
elenchos
) nie ma znaczenia subiektywnego: «przekonanie», ale obiektywne: «dowód». Słusznie zatem
współczesna egzegeza protestancka doszła do innego przekonania: «Obecnie nie można mieć wątpliwości,
że ta protestancka interpretacja, która stała się klasyczną, jest nie do utrzymania»
. Wiara nie jest tylko
skłanianiem się osoby ku rzeczom, jakie mają nadejść, ale wciąż są całkowicie nieobecne. Ona coś nam
daje. Już teraz daje nam coś z samej oczekiwanej rzeczywistości, a obecna rzeczywistość stanowi dla nas
«dowód» rzeczy, których jeszcze nie widzimy. Włącza przyszłość w obecny czas do tego stopnia, że nie jest
ona już czystym «jeszcze nie». Fakt, że ta przyszłość istnieje, zmienia teraźniejszość; teraźniejszość styka
się z przyszłą rzeczywistością, i tak rzeczy przyszłe wpływają na obecne i obecne na przyszłe.
8. To wyjaśnienie nabiera większej mocy i odniesienia do konkretnego życia, jeśli weźmie się pod uwagę
werset 34 dziesiątego rozdziału
Listu do Hebrajczyków
, który z punktu widzenia języka i treści wiąże się z
tą definicją wiary przenikniętej nadzieją i ją przygotowuje. Autor mówi tu do wierzących, którzy przeszli
przez doświadczenie prześladowań: «Współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek
waszego mienia (
hyparchonton
— Wulg.:
bonorum
), wiedząc, że sami posiadacie rzeczy lepsze (
hyparxin
— Wulg.:
substantiam
) i trwałe».
Hyparchonta
to dobra, które w ziemskim życiu stanowią utrzymanie, czyli
bazę - «substancję» - dla życia, na którą można liczyć. Ta «substancja», normalne zabezpieczenie życia,
została odebrana chrześcijanom podczas prześladowania. Znieśli to, ponieważ uważali tę materialną
«substancję» za mało znaczącą. Mogli ją porzucić, gdyż znaleźli lepszą «podstawę» istnienia — bazę, która
pozostaje i której nikt nie może odebrać. Nie można nie dostrzegać związku, jaki zachodzi pomiędzy tymi
dwoma rodzajami «substancji», pomiędzy środkami utrzymania albo bazą materialną a uznaniem wiary za
«bazę», za «substancję» trwałą. Wiara nadaje życiu nową podstawę, nowy fundament, na którym człowiek
może się oprzeć, a przez to zwyczajny fundament, czyli ufność pokładana w dobrach materialnych,
relatywizuje się. Tworzy się nowa wolność wobec tego fundamentu życia, na którym tylko pozornie można
się oprzeć, nawet jeśli nie przeczy się jego normalnemu znaczeniu. Nowa wolność, świadomość nowej
«substancji», która została nam dana, nie objawiła się tylko w męczeństwie, przez które osoby
przeciwstawiły się przemocy ideologii i jej politycznych organów i przez swoją śmierć odnowiły świat.
Przejawiła się ona przede wszystkim w wielkich wyrzeczeniach, na jakie począwszy od starożytnych
4 |
Strona
mnichów do Franciszka z Asyżu i naszych czasów decydują się ludzie, którzy wstępując do zgromadzeń
zakonnych i ruchów religijnych, z miłości do Chrystusa pozostawiają wszystko, aby nieść innym wiarę i
miłość Chrystusa, aby pomagać cierpiącym na ciele i na duszy. Tu nowa «substancja» rzeczywiście
potwierdziła się jako «substancja». Z nadziei tych osób, dotkniętych przez Chrystusa, zrodziła się nadzieja
dla innych, którzy żyli w ciemnościach i bez nadziei. Tu okazało się, że to nowe życie prawdziwie ma
«substancję» i że jest to «substancja», która budzi życie u innych. Dla nas, którzy patrzymy na te postaci, ich
sposób działania i życia jest faktycznie «dowodem», że rzeczy przyszłe, obietnica Chrystusa to nie tylko
oczekiwana rzeczywistość, ale prawdziwa obecność: On prawdziwie jest «filozofem» i «pasterzem», który
wskazuje nam, czym jest i gdzie jest życie.
9. Aby zrozumieć głębiej tę refleksję na temat dwóch rodzajów «substancji» —
hypostasis
i
hyparchonta
—
i na temat dwóch sposobów życia, jakie one wyrażają, musimy jeszcze krótko rozważyć dwa słowa
związane z tym zagadnieniem, które znajdują się w dziesiątym rozdziale
Listu do Hebrajczyków
. Chodzi o
słowa
hypomone
(w. 36) i
hypostole
(w. 39).
Hypomone
tłumaczy się zazwyczaj jako «cierpliwość» —
wytrwałość, stałość. Ta umiejętność oczekiwania połączonego z cierpliwym znoszeniem prób jest dla
wierzącego niezbędna, aby mógł «dostąpić spełnienia obietnicy» (por. w. 36). W religijności starożytnego
judaizmu słowo to było stosowane umyślnie dla opisania charakterystycznego dla Izraela oczekiwania Boga:
trwania w wierności Bogu, na fundamencie pewności Przymierza, w świecie, który sprzeciwia się Bogu.
Tak więc słowo to oznacza nadzieję, którą się żyje, życie oparte na pewności nadziei. W Nowym
Testamencie to oczekiwanie Boga, to stawanie po stronie Boga zyskuje nowe znaczenie: Bóg objawił się w
Chrystusie. Już nam przekazał «substancję» rzeczy przyszłych, i tak oczekiwanie Boga nabiera nowej
pewności. Jest oczekiwaniem rzeczy przyszłych wychodząc od teraźniejszości, która już została nam dana.
Jest to oczekiwanie w obecności Chrystusa, z Chrystusem obecnym, aby dopełniło się Jego Ciało w
perspektywie Jego ostatecznego przyjścia.
Hypostole
natomiast odnosi się do osoby, która nie mając odwagi
uchyla się od mówienia otwarcie i uczciwie prawdy, co być może wiąże się z niebezpieczeństwem. Takie
ukrywanie się przed ludźmi z powodu lęku przed nimi prowadzi «na zatracenie» (w. 39). «Albowiem nie dał
nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia» — tak
Drugi List do Tymoteusza
(1,7)
charakteryzuje pięknym wyrażeniem zasadniczą postawę chrześcijanina.
Czym jest życie wieczne?
10. Do tej pory mówiliśmy o wierze i nadziei w Nowym Testamencie i początkach chrześcijaństwa. Wciąż
było jednak jasne, że nie mówimy tylko o przeszłości; cała refleksja dotyczy życia i umierania człowieka w
ogóle, a zatem interesuje również nas — tu i teraz. Niemniej musimy zapytać wprost: czy wiara
chrześcijańska jest również dla nas dzisiaj nadzieją, która przemienia i podtrzymuje nasze życie? Czy jest
ona dla nas «sprawcza» — czyli jest przesłaniem, które kształtuje w nowy sposób samo życie, czy też jest
już tylko «informacją», którą z upływem czasu odłożyliśmy na bok i która wydaje się ustępować
informacjom bardziej aktualnym? Poszukując odpowiedzi, pragnę wyjść od klasycznej formy dialogu,
poprzez który obrzęd Chrztu wyrażał przyjęcie noworodka do wspólnoty wierzących i jego odrodzenie w
Chrystusie. Kapłan pytał najpierw, jakie imię rodzice wybrali dla dziecka, i kontynuował: «O co prosisz
Kościół Boży?» Odpowiedź: «O wiarę». «Co daje ci wiara?» «Życie wieczne». W tym dialogu rodzice
prosili dla dziecka o dostęp do wiary, wspólnotę z wierzącymi, gdyż w wierze upatrywali klucza do «życia
wiecznego». Z tym bowiem, tak wczoraj, jak i dziś, mamy do czynienia w Chrzcie, poprzez który stajemy
się chrześcijanami: nie tylko z włączeniem do wspólnoty, nie zwyczajnie z przyjęciem do Kościoła. Rodzice
oczekują czegoś więcej dla dziecka przyjmującego Chrzest: oczekują, że wiara, do której przynależą
materialność Kościoła i jego sakramentów, da mu życie — życie wieczne. Wiara jest substancją nadziei. Tu
jednak pojawia się pytanie: czy naprawdę tego chcemy — żyć wiecznie? Być może wiele osób odrzuca dziś
wiarę, gdyż życie wieczne nie wydaje się im rzeczą pożądaną. Nie chcą życia wiecznego, lecz obecnego, a
wiara w życie wieczne wydaje się im w tym przeszkodą. Kontynuować życie na wieczność — bez końca,
jawi się bardziej jako wyrok niż dar. Oczywiście chciałoby się odsunąć śmierć jak najdalej. Ale żyć zawsze,
bez końca — to w sumie może być tylko nudne i ostatecznie nie do zniesienia. Jest to dokładnie to, o czym
na przykład mówi Ojciec Kościoła Ambroży w przemówieniu z okazji pogrzebu swego brata Satyra: «To
prawda, że śmierć nie należała do natury; Bóg bowiem od początku nie ustanowił śmierci, ale dał ją jako
5 |
Strona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wątki
- Start
- Benedykt Spinoza - filozofia, notatki z filozofii
- Benedykt Hertz - twórczość(1), polski, Historia Literatury Polskiej XX i XXI wieku
- Benedykt Dampc i Skarb Piratów praca zbiorowa PEŁNA WERSJA, Inne
- Benedykta, ANNO 1404 - zadania
- Benedykt XVI oglasza Rok Wiary, DOKUMENTY RÓŻNE, TEOLOGIA I DUCHOWOŚĆ, Dokumenty Kościelne, Rok Wiary
- Benedykt XVI apeluje o ochronę praw chrześcijan w Iraku (24-01-2009), IRAK
- Benedykt XVI - Encyklika - Deus Caritas Est (Bóg jest miłością), Książki - różne
- Benedykt XVI. Próba podsumowania pontyfikatu Jaromir Ćwikła red, CHRZESCIJAŃSTWO, Religia
- Benedykt XVI. Początki pontyfikatu John L. Allen JR INSTRUKCJA, Nauka
- Benedykt XVI ostrzega przed Hary Poterem, Zagrożenia, Współczesna sztuka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pustapelnia.pev.pl