[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Connie Bennett
Tak Daleko,
Tak Blisko
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo
do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
14 czerwca, godzina 00:15.
Baza lotnictwa wojskowego Longview w stanie Tennessee.
W wieży kontroli lotów panowała całkowita cisza. Obsługa w napięciu
wpatrywała się w trzy jaskrawe punkty, sunące po ekranie radaru. Dwa z nich
oznaczały myśliwce F16, które przed chwilą wystartowały z bazy. Nikt jednak
nie miał najmniejszego pojęcia, co oznacza trzeci.
– Wieża Longview, tu 212 Tango. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy z celem
– zgłosił się przez radio kapitan Ryan Terrell, dowódca patrolu.
– Powiedz, co widzisz, 212 Tango – odezwał się dyżurny sierżant, nie
odrywajÄ…c wzroku od ekranu.
– To jest... nietypowe. Trudno to jednoznacznie opisać – odparł pilot. –
Cel jest mały, niewiele większy niż odrzutowiec i, no... nie przypomina niczego,
co znam. Kształt ma eliptyczny... W połowie wysokości pas jaskrawych świateł.
– Czy to mogą być światła lądowania? Pilot milczał przez dłuższą chwilę,
po czym odezwał się:
– Trudno powiedzieć... W każdym razie nigdy jeszcze takich nie widziałem.
Sierżant obejrzał się na stojącego za nim pułkownika, ale twarz oficera nie
wyrażała żadnych emocji. Dyżurny znowu spojrzał na ekran radaru:
– Przyjąłem, 212 Tango. Pozostań w kontakcie wzrokowym, ale nie zbliżaj
się. Powtarzam, nie zbliżaj się. – Nie martw się, Longview – odparł kapitan. –
Nie mogę się zbliżyć, nawet gdybym chciał. Cel przyspieszył i ledwo za nim
nadążamy. O rany, Longview! Cel nagle zmienił kierunek lotu
o dziewięćdziesiąt stopni! Leci kursem 360.
Radar potwierdzał słowa kapitana, ale sierżant nie mógł uwierzyć własnym
oczom. Zachowanie celu przeczyło wszelkim znanym prawom fizyki.
– 212 Tango, powtórz ostatni komunikat. Potwierdzasz nagłą zmianę
kierunku o dziewięćdziesiąt stopni? – Potwierdzam. Przechodzimy na kurs
360. Postaramy się znowu podejść do celu.
– Czy dalej macie kontakt wzrokowy? Terrell milczał przez chwilę,
wykonując skręt na kurs 360, po czym oznajmił:
– Tak, wznowiliśmy kontakt wzrokowy.
– Utrzymaj kontakt, dopóki możesz. Powiedziawszy to, sierżant pokręcił
głową ze zdumieniem, zakrył mikrofon i odwrócił się do pułkownika:
– To coś jest niewiarygodnie szybkie! Nasze F16 lecą z maksymalną
szybkością i nie mogą za tym nadążyć!
– Nie przerywajcie obserwacji ekranu, sierżancie Nash – odparł
pułkownik.
– Tak jest.
– O co chodzi, pułkowniku Munroe? – spytał ktoś od drzwi. – Dlaczego
ogłosił pan przed chwilą alarm w bazie?
Pułkownik Bill Munroe odwrócił się, stanął na baczność i zasalutował.
Generał Phillip Avery oddał mu salut niedbale.
– Spocznij, pułkowniku. Słucham.
– Mamy alarmową sytuację. Około piętnastu minut temu radar pokazał
nie zidentyfikowany obiekt lecący na wysokości ośmiu kilometrów
z prędkością ponad osiem tysięcy kilometrów na godzinę.
Avery z niedowierzaniem uniósł brwi.
– Osiem tysięcy kilometrów na godzinę? – Tak jest – kiwnął głową
Munroe. – Obiekt nie wysyłał sygnałów identyfikacyjnych i nie zareagował na
próby skontaktowania się z nim przez radio. Następnie zwolnił i zaczął
wykonywać manewry nad terenem bazy. Wtedy wysłałem dwa myśliwce F16
w celu identyfikacji i zarządziłem alarm, zgodnie z pana rozkazami wydanymi
na wypadek zlokalizowania obiektu nie odpowiadającego na wywołanie.
Avery skinął głową, akceptując wyjaśnienie podwładnego.
– Czy mają kontakt wzrokowy z celem? Munroe zawahał się po raz
pierwszy od początku rozmowy, po czym powtórzył to, co przed chwilą
powiedział pilot.
Jeśli generał zaniepokoił się albo zdziwił, nie dał tego po sobie poznać.
Zachowywał się tak, jakby słuchał raportu na temat danych z balonu
meteorologicznego.
– Czy dowództwo nadzoru satelitarnego też widziało ten obiekt?
– Niezupełnie.
– To znaczy? – Generał zmarszczył brwi. Munroe ściszył głos.
– Ogłosili alarm o 23:50. Coś bardzo dużego przeszło przez ich sieć
w górnych warstwach atmosfery. Nie chcieli wiele o tym mówić, ale
najwyraźniej stracili ten obiekt z ekranów. Po prostu zniknął. – Niemożliwe.
– Dlatego ogłosili alarm.
– I nie mogą znaleźć?
– Nie, panie generale. Przeprogramowują wszystkie satelity na szukanie
go.
Avery zamyślił się. Sieć, o której mówił Munroe, jest elektronicznym
systemem nadzorowania górnych warstw atmosfery do ponad trzydziestu
tysięcy kilometrów od powierzchni Ziemi. Jeśli coś weszło w zasięg sieci,
wszystkie satelity przestawiano na śledzenie tego obiektu; jeśli nie został on
niezwłocznie rozpoznany jako nieszkodliwy, ogłaszano alarm i Pentagon
wdrażał procedurę przewidzianą dla sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa kraju.
Alarm w dowództwie nadzoru satelitarnego i pojawienie się w tym samym
czasie dziwnego obiektu nad bazą Longview może wskazywać na istnienie
powiązania pomiędzy tymi dwoma zdarzeniami, ale generałowi Avery nie
płacono za formułowanie hipotez. Do niego należało zapewnienie sprawnego
działania bazy lotniczej i realizacja standardowych zadań taktycznych.
– Jaką mamy obecnie sytuację? – spytał, podchodząc do stanowiska
radarowego.
– Prowadzimy pościg, panie generale.
– Na jakim poziomie?
Zadzwonił telefon, ale nikt w wieży nie zareagował. Wszyscy z napięciem
słuchali rozmowy sierżanta z generałem. – Cztery tysiące metrów, panie
generale.
– Czy cel próbuje uniknąć pościgu?
– Nie, panie generale. Wykonał nagły skręt o dziewięćdziesiąt stopni, ale
przy jego zdolności do przyspieszania mógłby się łatwo oderwać od naszych
myśliwców.
– Panie generale – odezwał się porucznik dyżurujący przy telefonie. –
Dzwoni Justin Powers, kierownik zmiany na wieży lotniska Knoxville. Ich
radar wychwycił oba nasze samoloty i ścigany przez nie obiekt. Chce wiedzieć,
co siÄ™ dzieje.
– Sam to załatwię – powiedział generał, podszedł do telefonu, wziął do ręki
słuchawkę.
– Mówi Phillip Avery. Co chcecie wiedzieć, Knoxville?
– Dzień dobry, panie generale. Mamy nietypowe wskazania radaru. Przed
chwilą pokazał obiekt poruszający się z niezwykłą prędkością. Ścigają go dwa
wasze myśliwce. Co się tam u was dzieje?
– To tylko ćwiczenia.
– Osiem tysięcy kilometrów na godzinę? – Powers najwyraźniej nie
uwierzył. Generał zaśmiał się.
– Jeśli wasz radar pokazuje takie prędkości, to kwalifikuje się do naprawy.
Nasze dwa samoloty przeprowadzają lot ćwiczebny, ale...
– Dwa?
– Tak. – I nie widzicie na radarze trzeciego obiektu, wykonującego
nietypowe manewry?
– Oczywiście, że nie. Czy przypadkiem nie odbieracie echa z jakiegoś
meteoru? Dzisiaj Ziemia przechodzi przez rój meteorów Segrid.
– Chyba pan żartuje, generale. Pomijając fakt, że meteor musiałby być
sporych rozmiarów, żeby pojawić się na radarze, to spadające gwiazdy nie
zatrzymują się w miejscu ni z tego, ni z owego i nie zmieniają prędkości
i kierunku lotu.
Avery nie zareagował na ironię w głosie swego rozmówcy.
– Ale mogą dawać nietypowe obrazy na niesprawnej aparaturze.
– Nasza aparatura jest w stu procentach sprawna, panie generale.
– A u nas wszystko jest w normie.
– Jeśli wszystko jest w normie, to dlaczego dowódca bazy przyszedł
w środku nocy na wieżę kontroli lotów?
– Rutynowa inspekcja – odparł Avery poirytowanym tonem. – A na
przyszłość najpierw naprawcie swój sprzęt, a dopiero potem zawracajcie nam
głowę. Dobranoc! – Rzucił słuchawkę na widełki. – Ci cywile zawsze
wyprowadzają mnie z równowagi – powiedział do pułkownika.
– Longview, tu 212 Tango. Mamy drugi cel. Powtarzam. Mamy drugi cel.
Zbliża się do pierwszego. Munroe i Avery spojrzeli na ekran radaru. Sierżant
Nash odpowiedział:
– 212 Tango, tu Longview. Na moim radarze nie ma drugiego celu.
– Niemożliwe! – zawołał pilot. – To jest wielkie, większe od stadionu
piłkarskiego! Musicie go widzieć!
– Na naszym ekranie nie ma niczego takiego. Spróbuj złapać go swoim
radarem.
Za plecami sierżanta Avery i Munroe wymienili spojrzenia: Czyżby to był
intruz zgubiony przez nadzór satelitarny? Przez chwilę panowała cisza, po
czym kapitan odezwał się:
– Radar wskazuje, że niczego przede mną nie ma, ale ja to widzę!
– 541 Bravo, czy potwierdzasz obserwacje 212 Tango?
Przez głośnik zabrzmiał inny głos, młodszy i nie tak opanowany jak głos
kapitana:
– Potwierdzam! Potwierdzam! To wygląda jak... statek przyjmujący na
pokład swojego zwiadowcę!
Generał Avery energicznym ruchem chwycił wolny mikrofon:
– 541, nie oczekujemy od ciebie bajek, tylko obiektywnego opisu tego, co
widzisz.
– Tak jest! – odparł pilot ironicznym tonem. – Widzę obiekt nieznanego
typu i pochodzenia, o długości ponad stu dwudziestu metrów i mniej więcej tej
samej szerokości. Obiekt leci równolegle do mnie, mniej więcej osiemdziesiąt
metrów powyżej. Ma od spodu trzy białe światła tak silne, że rozjaśniają całe
niebo. Czy tego pan sobie życzył, generale?
– Kto to jest, do cholery? – spytał Avery.
– Porucznik Mack Lewis, panie generale – odparł spokojnie Munroe.
– Dajcie mu naganę! Munroe zawahał się.
– Panie generale, to bardzo dobry oficer. Może jeszcze mało doświadczony,
ale w końcu to nie jest typowe zadanie...
– Panie generale, cel numer jeden właśnie znowu wykonał nagły skręt
o dziewięćdziesiąt stopni i zwiększył prędkość – odezwał się sierżant Nash.
To samo zameldował przez radio 212 Tango.
– Cel numer dwa też zmienił kierunek – dodał. – Ja lecę za tym dużym
statkiem, a 541 Bravo za małym.
– Przyjąłem – oznajmił sierżant.
Oficerowie w wieży kontrolnej wpatrywali się w ekran radaru, na którym
widać było, jak dwa myśliwce zmieniają kurs i odlatują w przeciwne strony –
jeden za małym obiektem latającym, a drugi pozornie za niczym, bo radar
wciąż nie wykrywał dużego obiektu, nazwanego przez porucznika Lewisa
statkiem. Sekundy wlokły się w nieskończoność. – Longview, tu 541 Bravo –
przerwał ciszę Lewis. – Mój cel zaczął gwałtownie zmieniać swój kurs.
Zachowu... siÄ™ nieprzewidywa... chyba chce...
– Powtórz, 541 Bravo, mamy zakłócenia – zawołał do mikrofonu sierżant
Nash.
Szum w głośniku nasilił się. Zdumiony Nash zobaczył na ekranie, że cel
numer jeden bez zatrzymywania się skoczył do tyłu, wprost na ścigający go F
16.
– Chryste, Long... na mnie! – usłyszeli głos Lewisa.
Głośnik zamilkł. Nie słychać było ani szumu, ani głosu, tylko przerażającą,
martwą ciszę. Oficerowie ze zgrozą patrzyli na ekran, gdzie dwa świetliste
punkty szybko zbliżały się do siebie. Na moment zlały się w jeden, a gdy się
rozdzieliły, cel numer jeden wykonał znów nagły skręt o dziewięćdziesiąt
stopni i nabrał niewiarygodnej prędkości, znikając z ekranu w mgnieniu oka.
F16 zdawał się tkwić w miejscu.
– Traci wysokość! – krzyknął Nash. – 541 Bravo, zgłoś się! Czy mnie
słyszysz? 541 Bravo! Cisza.
– 541 Bravo, tu wieża Longview, czy mnie słyszysz? Wciąż cisza.
– 541 Bravo...
Samolot Lewisa zniknÄ…Å‚ z ekranu radaru.
– Boże! – szepnął sierżant Nash. – 212 Tango, czy widzisz 541 Bravo? –
powiedział głośno do mikrofonu.
– Nie widzę – odparł kapitan Terrell. – Wciąż ścigam cel numer dwa.
Generał chwycił mikrofon:
– 212 Tango, mówi Avery. Natychmiast przerwij pościg i wracaj do bazy.
Powtarzam: przerwij pościg i wracaj do bazy.
– Przyjąłem, Longview.
Na wieży zapadła cisza. Wszyscy w milczeniu patrzyli, jak samolot Terrella
zawraca i kieruje siÄ™ na lotnisko.
– Panie generale... – zaczął Nash.
– Tak?
– Czy nie powinniśmy rozpocząć procedury ratowniczej?
Avery wziął się w garść.
– Oczywiście, sierżancie. Pułkowniku Munroe, proszę się tym zająć.
A kiedy wyląduje 212, proszę niezwłocznie odizolować pilota od reszty
personelu i przeprowadzić z nim szczegółowy wywiad.
– Tak jest, panie generale.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fashiongirl.xlx.pl
  • WÄ…tki

    Search