[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->WILLIAM DIETRICHBERBERYJSCY PIRACIMateowi i Selenie Zizom, osobom w odpowiednim wieku do właściwej oceny tej książkiCZĘŚĆ PIERWSZAROZDZIAŁ 1Po tym, jak dałem się uwięzić z trzema naukowcami w podpalonym przeze mnie burdelu, wrobiłemich w rozpaczliwą kradzież beczkowozu straży pożarnej, zostałem aresztowany przez francuską tajnąpolicję, a potem podjąłem się sekretnej misji dla Bonapartego, niektórzy mogliby zacząćpowątpiewać w mój zdrowy rozsądek.Pozwólcie mi więc wykazać, że pomysł na przeżycie burzliwej nocy należał w równej mierze donich, jak i do mnie. Turyści przyjeżdżają do Paryża, by sobie pofolgować.Zgodnie z tym, co powiedziałem, nie zdziwiłem się przesadnie, gdy trójka uczonych - angielskibadacz minerałów i skamielin William „Warstwy” Smith, francuski zoolog Georges Cuvier iamerykański stuknięty wynalazca Robert Fulton - uparła się, bym ich zabrał do Palais Royal. Może ibyli luminarzami nauki, ale po całym dniu oglądania starych kości albo (w wypadku Fultona)kreślenia niepraktycznych planów dla francuskiej marynarki wojennej, wszyscy nabrali przemożnejochoty na obejrzenie parady najbardziej znanych paryskich prostytutek.Nie będę oczywiście wspominał o projektach zjedzenia kolacyjki w eleganckiej kawiarence wPalais, jakimś niewinnymhazardzikuispacerkuposklepachwposzukiwaniu paryskich pamiątek, takich jak francuskie perfumy, srebrne szczoteczki do zębów,chińskich jedwabiów, erotycznych pamflecików, egipskiej biżuterii lub dość nieprzyzwoitychciekawostek rzeźbionych z kości słoniowej.Któż nie ulegnie czarowi miasta będącego siedliskiem grzechu i zmysłowych rozkoszy? Naukowcydoszli też do wniosku, że najlepiej będzie, jeżeli winę za tego rodzaju rozrywki zrzuci się na kogośtak dyskretnego i pozbawionego poczucia przyzwoitości jak ja.- Monsieur Gage upierał się przy tym, że powinniśmy poświęcić trochę czasu na taką wycieczkę -wyjaśniał Cuvier każdemu rozmówcy, bezwstydnie się przy tym czerwieniąc.Ten człowiek był przebiegły niczym Sokrates, choć w głębi duszy, mimo iż przebił się do gronanajświetniejszych francuskich naukowców, pozostał prowincjuszem z Alzacji.Rewolucja francuska zastąpiła urodzenie zdolnościami i nad miernośćizblazowanieszlacheckichświatowcówprzedkładała ciekawość i wytrwałość w jej zaspokajaniu.Cuvier był synem żołnierza, Smith urodził się na wsi, a Fultona spłodził zrujnowany farmer, któryumarł, gdy chłopczyk miał trzy lata. Sam Bonaparte nie był nawet Francuzem, tylko Korsykaninem, ajego generałowie stanowili doprawdy różnorodną zbieraninę: Ney był synem bednarza, Lefebreurodził się w młynie, ojciec Murata prowadził oberżę, a Lannes był synem stajennego. Ja, dziecięfiladelfijskiego kupca, czułem się wśród nich jak wśród swoich.- Jesteśmy tu, żeby zbadać źródła państwowych dochodów i publiczne upodobania - powiedziałem,idąc w sukurs poczuciu godności osobistej Cuviera. - Napoleon nie zamyka Palais, bo chceopodatkować to miejsce.Po mojej ostatniej niefortunnej i pełnej dramatycznych wydarzeń wizycie w Ameryce postanowiłemzostać nowym człowiekiem i podejrzewam, że powinienem wzgardzić pomysłem, iż jestemodpowiednim przewodnikiem po osławionym Palais. W istocie jednak kierowany chęciąprzeprowadzenia dociekań społecznych i architektonicznych zwiedziłem jego zakamarki podczasminionych pobytów w Paryżu. Teraz, w czerwcu 1802 roku, do Palais paryżanie przychodzili, żebysię pokazać albo, jeżeli ktoś miałskandaliczne albo perwersyjne gusta, by je zaspokoić bezpiecznie i dyskretnie.Smith, który niedawno stracił polegającą na badaniu kanałów pracę w Anglii i był przygnębionybrakiem uznania dla swoich geologicznych opracowań, przybył do Paryża, by konferować znaukowcami francuskimi i podziwiać miasto.Był tęgim, łysiejącym już mężczyzną o krzepkiej, idealnej dla badacza przyrody budowieangielskiego buldoga, ogorzałej cerze wieśniaka i serdecznych, choć prostackich manierach oracza.Ze względu na pochodzenie autora z nizin społecznych angielscy naukowcy, snoby jeden w drugiego,nie zwrócili uwagi na geologiczne mapy, które były jego dziełem. Smith wiedział, że inteligencjąprzewyższa trzy czwarte członków Królewskiego Towarzystwa Naukowego.- Wykazał pan sporo sprytu, nie dając się wkręcić do tej kompanii - podsunąłem mu wymówkę, gdyCuvier przyprowadził go do mnie, proponując mi zajęcie przewodnika i tłumacza.- Moja kariera wiedzie równie grząską ścieżką jak kanały kopane przez moją firmę. Jestem tu, bo niewiem, co z sobą począć.- Podobnie jak połowa Londynu. Pokój w Amiens otworzył wrota fali turystów, jakiej tu niewidzieliśmy od wybuchu rewolucji. W Paryżu gości już dwie trzecie Izby Lordów, w tym pięciudiuków, trzech markizów i trzydziestu siedmiu hrabiów. Na gilotynę gapią się z taką samąciekawością jak na dziwki.- My, Anglicy, jesteśmy ciekawi stosunków wolności i przewrotności.- A Palais jest miejscem, gdzie można je zbadać, Williamie. Dźwięki muzyki, błysk latarni i człowiekmoże zabłądzić pomiędzy minstrelami, ulicznymi akrobatami, przedstawieniamidla [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fashiongirl.xlx.pl