[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KSIĘGA CZWARTA
Tłumaczenie nieoficjalne: BLOMBUS
Korekta: SASHA1981
PROLOG
Listopad

Nie ma kurwa mowy – Rick gapił się na Max’a Cannona, Alfę Dumy
Halle, i zastanawiał się jak, jego głowa wyglądałaby turlając się po drodze. –
Moja partnerka jedzie ze mną do domu.

Jak Wilki zareagują na ranną, nie wilczą Lunę? Myśl Rick! Ona nie tylko
jest ranna, jest Pumą. A dopóki nie uznasz jej całkowicie za swoją, należy do
Dumy.
Mojej
Dumy. – Rick patrzał jak Max skrzyżował swoje ręce na klacie.
Chciał mu je wyrwać i walić go nimi po głowie.
Miał cholernie kiepski dzień. Został postrzelony, zabił drania, znalazł
swoją partnerkę, odnalezienie jej było ciężkie, a teraz musi zając się
terytorialnymi zamiarami kota, który próbuje go odprawić. – Ona wraca ze mną.
Max westchnął i potarł swoje czoło. – Słuchaj Rick, wiem jakbym się czuł
gdyby to chodziło o Emmę.
Rick pokiwał krótko głową. Ten wielki kocur by zrozumiał, ciekawe.

Ale, i to jest wielkie, ale, w ciągu ostatnich kilku tygodni Belinda nie
miała łatwego życia. Jesteś też nowy na swojej pozycji. Musisz zająć się swoją
Sforą i przygotować ich do tego, co nastąpi, gdy Belinda wróci. Musisz również
przygotować samą Belindę.

Belle.
Rick spojrzał na bladą partnerkę Pumy Marshalla, Sheri Montgomery, tej,
przez którą Rick znalazł się w Halle. – Belle? – Kto to był ta Belle i co ona ma
wspólnego, z Belindą?
Sheri spojrzała gniewnie na Simona, przez co się wzdrygnął. Oczy Ricka
zwęziły się na winny rumieniec na twarzy Bety i zastanawiał się, co takiego
ukrywał ten facet. Sheri odwróciła się do Ricka z grymasem. – Belinda była tą,
która przyjaźniła się z Livią, nosiła maskę by pasować do społecznej elity Livii.
Belle jest teraźniejszością.
Simon kiwnął głową. – I to jest kolejna sprawa do wyjaśnienia.
Rick westchnął i opadł na skórzaną kanapę Maxa. Alfa wywlókł go,
dosłownie, z domu Adriana, wepchnął go do swojego Durango i wywiózł go.
To, że jego własny Marshall, nie martwił się o niego sprawiło, że nie odgryzł
któremuś kocurowi tyłka. – Wytłumaczysz mi cały ten szajs, rozumiesz?
Emma się odezwała. – Spróbuję. No dobra, tak z grubsza to jakiś miesiąc
temu Max oznaczył mnie jako swoją i uznał mnie za swoją Curanę. – Rick
kiwnął głową. Curana była Pumą i odpowiednikiem Luny, kobiety Alfa Sfory
albo, jak w przypadku Emmy, Dumy. – Podarował mi pierścień Curany i
miałam go na sobie podczas corocznej maskarady w Halle. Kiedy Livia
zorientowała się, że Max się ze mną związał, odwaliło jej. Zaatakowała Becky,
partnerkę Simona, była ona wtedy jeszcze człowiekiem.
Ałć
. To wyjaśnia wygnanie tej kobiety. Nieuzasadniony atak na człowieka? Ta
Livia miała szczęście, że Max i Simon nie rozerwali jej gardła. Właśnie to Rick
by zrobił. – Co to wszystko ma wspólnego z Belle?
Emma wzruszyła ramionami. – Belle i Livia były najlepszymi
przyjaciółkami, a wiadomo było, że Belle chce być partnerką Simona.
Rick zesztywniał.
Partnerką Simona?
Teraz rozumiał, dlaczego Beta
wyglądał na winnego.
Emma kontynuowała historię, opierając się z westchnieniem o Max’a.

Gdy Livia zaatakowała Becky, a Belindy nie było w pobliżu na przyjęciu,
gdy do tego doszło, większość członków Dumy uważało, że pomogła Livii w
jakiś sposób lub cokolwiek. Do diabła, my nawet tak myśleliśmy.
Rick zacisnął szczękę od swojej natychmiastowej odpowiedzi. Nie znał
Belle wystarczająco dobrze by wiedzieć, czy byłaby zdolna do takich rzeczy,
pomimo każdego pojedynczego instynktu, jaki mu wrzeszczał, że nie była. – Co
się dalej stało?

Livia została wyrzutkiem, a Belle…
Emma spojrzała na Max’a ale to Simon odpowiedział. – Belle dowiodła nam
swojej niewinności. Pomogła w uratowaniu Becky, gdy zemdlała w pracy i
poświęciła siebie by ratować Sheri przed psychopatycznym natrętem.- Simon
pokręcił głową. – Nigdy nie myślałem, że Belle jest do tego zdolna, ale
udowodniła, że się myliłem.

Nam wszystkim uświadomiła, że się myliliśmy. – Max przytulił Emmę,
marszcząc brwi. – Ale trudno nam było uświadomić to reszcie Dumy, pomimo
tego wszystkiego, co zrobiła. W gruncie rzeczy unikali jej. Straciła swoją pracę,
prawie straciła mieszkanie, a nawet teraz, gdy jest ranna ciężko było zdobyć
kogoś, kto zaoferuje się żeby ją ochronić, gdy tego potrzebowała.
Rick nieco warknął. Niebezpieczeństwo minęło, a oni
musieli
wykombinować jak w końcu uchronić jego partnerkę. Ale to rozwiązanie dla
Belle, według Ricka, było całkowicie nieuzasadnione. Tylko, dlatego, że jej ex -
przyjaciółka była psychiczną suką nie znaczy, że Belle, powinna odpowiadać za
jej akcje. Nie mógł czekać by wydostać ją z rąk tych obłudnych dupków, którzy
zafundują jej nędzne życie.
Wstał, gotowy by wyjść przez frontowe drzwi Max’a, wsadzić swoją
kobietę do samochodu i zabrać do domu.

Rick. – Becky wstała, ignorując Simona rozpostartą dłoń. –
Prawdopodobnie jestem jedną z ostatnich osób, które Belinda spodziewałaby
się, że staną po jej stronie, ale muszę powiedzieć, że przeżyła okropne chwile.
Nie pogarszaj tego.
Max zablokował mu drogę do frontowych drzwi. – Masz jakiegoś lekarza,
który mógłby się zając zranionym zmiennokształtnym? Kogoś, kto może jej
zapewnić fizyczną terapię, którą będzie potrzebowała?
Rick warknął.
Max, zadowolony z siebie gnojek, uśmiechnął się.

Jesteś skłonny przeprowadzić się tu na kolejne kilka miesięcy? Nie? No to
jedź do domu. Pozwól jej się wyleczyć. Potem, kiedy będzie gotowa, wróć i weź
ją.

Weź ją do domu.

Co?- Max odwrócił się do swojej małej ciemno- włosej partnerki.

Weź ją
do domu
. Powiedziałeś weź ją.
Max posłał jej zaintrygowane zmarszczenie brwi.
– Dobra, to też.
Rick parsknął, po raz pierwszy w tym dniu rozbawiony, gdy Emma
przewróciła na Max’a oczami.
Max położył rękę na ramieniu Ricka, ściskając je uspokajająco. – Daję ci
moje słowo, że nic się nie stanie twojej partnerce, gdy jest pod moją ochroną.
Formalne oświadczenie, w towarzystwie blasku siły Max’a, uspokoiło go.
Rozglądając się zauważył determinację na twarzach władców Dumy Halle i
wiedział, że przegrał tę rundę.
Zaakceptował Max’a przysięgę z wielką niechęcią przez separację, która
towarzyszyła jego decyzji.
Jednak nie było cholernej mowy by całkowicie stracił kontakt ze swoją
partnerką przez nadchodzące pięć miesięcy. Może nie miał jej u swego boku, ale
przeklnie się, jeśli nie będzie miał, choć cząstki jej.
GrudzieŃ
Becky wyjęła mały laptop, który przysłał jej Rick i uśmiechnęła się.
Wyszła ze szpitala trochę ponad miesiąc temu, ale on mailował bądź dzwonił do
niej każdego dnia bez przerwy. Nawet zainstalował dla niej gadu-gadu.
Zaśmiała się, gdy zauważyła, jakie loginy im założył.
BgBdWlf
1
837: Jak dzisiaj się ma moja Luna?
Zaczęła pisać na miniaturowej klawiaturze. Koncentracja pomagała
zwalczyć ból, czasami.
BellaLuna1345
:
Tak sobie. Terapia była jak dziwka. Bez żadnych skojarzeń.
Myślę, że mój terapeuta w poprzednim życiu był szkolony osobiście przez
Markiza de Sade
2
. A co u Ciebie?
BgBdWlf837
:
Praca praca praca.
1
Big Bad Wolf ;)
2
„Twórca” sadyzmu
Coś, o czym bardzo rzadko mówił. Pewnego dnia zamierzała wbić mu w
tyłek pazury by się dowiedzieć jak zarabia.
BgBdWlf837
:
Dostałaś mój prezent na święta?
Uśmiechnęła się na myśl o prezencie, jaki przysłał. Piękny
akwamarynowy szal z jedwabiu, parę diamentowych kolczyków i cienki złoty
łańcuszek, który znakomicie owijał prezent. Znając mężczyzn na swój sposób,
zastanawiała się kto kupił te prezenty, albo czy właściwie kupił je samodzielnie.
BellaLuna1345:
Tak. Piękne. Dzięki. Dostałeś mój?
Wysłała mu zegarek. Na wierzchu był wyjący wilk. Dostała go od
swojego przyjaciela, który zrobił to na koszt firmy, bo w przeciwnym razie nie
mogłaby sobie na to pozwolić.
BgBdWlf837:
Tak! Uwielbiam go! Mam go na sobie.
Uśmiechnęła się szeroko, nawet, jeśli kłamał przez zaciśnięte zęby.
BgBdWlf837
:
Daj mi znać, jeśli mam się zjawić i wyrwać gnata temu twojemu
PT
3
ok.?I trzymaj tą pizdowatą Betę z dala od siebie.
Belle przewróciła oczami. Był naprawdę uczulony na Simona.
Zastanawiała się, kto powiedział mu o jej dawnym związku z Betą Dumy.
BellaLuna1345
:
Spokojnie, chłoptasiu. Siad. Dobry psiak. Dooooobry psiak.
BgBdWlf837: ROFL
4
BgBdWlf837: Wesołych Świąt, moja Luno.
Nie mogła nic poradzić na ten wielki uśmiech. Wystarczy, że tylko ujrzy
jego imię, a jej dzień rozświetla się w sposób, który nie potrafi wytłumaczyć.
Myślała, że chwile, w których rozmawiali przez telefon były tymi
najlepszymi. Mogła wtedy usłyszeć ten głęboki, szorstki głos łagodzący bóle nie
tylko od gojących się ran, ale również od samotności.
BellaLuna1345
:
Wesołych Świąt, Fido.
3
Psychical therapist - terapeuta
4
Rolling On Floor Laughing- Tarzać się po podłodze ze śmiechu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fashiongirl.xlx.pl