[ Pobierz całość w formacie PDF ]
STEVE BERRY
ZAGADKA
ALEKSANDRYJSKA
Z języka angielskiego przełożył
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA
Cezary MurawskiTytuł oryginału: The Alexandria link
Copyright © 2007 by Steve Berry
Maps copyright © 2007 by David Lindroth
This translation published by arrangement with Ballantine Books,
an imprint of Random House Ballantine Publishing Group,
a division of Random House, Inc.
Copyright © 2008 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga
Copyright © 2008 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga
Projekt okładki: Wydawnictwo Sonia Draga Zdjęcie na okładce: Sonia Draga
Redakcja: Marcin Grabski i Olga Rutkowska
Korekta: Magdalena Bargłowska, Barbara Meisner
ISBN: 978-83-7508-082-7
Dystrybucja:
Firma Księgarska Jacek Olesiejuk Sp z o.o
ul. Poznańska 91 05-850 Ożarów Mazowiecki
tel./fax 022 721 30 00
e-mail:
Sprzedaż wysyłkowa: , .com
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp, z o.o.
PI. Grunwaldzki 8-10, 40-950 Katowice
tel. 032 782 64 77, fax 032 253 77 28
e-mail:
Skład i łamanie:
DT Studio s.c.
tel. 032 720 28 78, e-mail:
Katowice 2008. Wydanie I
Drukarnia: Wojskowa Drukarnia w Łodzi
Dla Katie i Kevina,
dwóch spadających gwiazd,
które powróciły na moją orbitę
PODZIĘKOWANIA
Z zaimkiem „ja” pisarze powinni obchodzić się jak z jajkiem. Książka jest bowiem rezultatem zbiorowego wysiłku, a zespół, w którego skład mam zaszczyt wchodzić, to prawdziwy cud. Już po raz piąty zatem składam moc podziękowań. Zacznę od Pam Ahearn, mojej agentki, która stawiła czoła cyklonowi Katrina i wyszła z tego bez szwanku. W następnej kolejności pojawiają, się wspaniali ludzie z wydawnictwa Random House: Gina Centrello, niezwykły wydawca i pełna uroku dama, Mark Tavani, mój redaktor, obecnie już żonaty, wciąż mądrością ubiegający młody wiek, Cindy Murray, która wzięła na swoje barki sprawy promocji, Kim Hovey, której marketingowe zdolności wymykają się wszelkiemu opisowi, Beck Stvan, obdarzony talentem artysta z mistrzowskim okiem, gdy chodzi o okładki, Laura Jorstad, która ponownie adiustowała tekst, nie przepuszczając żadnego chochlika, Carole Lowenstein, za której sprawą nawet długa lektura nie męczy oczu. I na koniec nieocenieni pracownicy z działu promocji i sprzedaży - gdyby nie ich trud i wysiłek, rezultaty byłyby mizerne.
Jedna osoba zasłużyła na specjalną wzmiankę - Kenneth Harvey. Przed kilkoma laty podczas kolacji w Północnej Karolinie Ken skierował moją uwagę na libańskiego uczonego nazwiskiem Kamal Salibi oraz raczej mało znaną teorię, która ostatecznie przerodziła się w tę powieść. Pomysły zjawiają się w najróżniejszych momentach, czerpiąc z najbardziej nieoczekiwanych źródeł, zadaniem pisarza jest zaś dostrzec je i wykorzystać. Dziękuję, Ken.
W moim życiu pojawiła się również nowa Elizabeth - bystra, piękna i kochająca. Rzecz jasna, moja ośmioletnia córka Elizabeth wciąż stanowi niewyczerpane źródło radości. Książkę tę dedykuję dwójce odchowanych już dzieci, Kevinowi i Katie, za których sprawą czuję się jednocześnie stary i młody.
Historia jest procesem destylacji faktów,
które przetrwały przeszłość.
- Oscar Handlin, Truth in History (1979)
Od czasów naszego praojca Adama, który oglądał noc i dzień oraz kształt własnej dłoni, ludzie wymyślali opowieści i utrwalali je na kamieniu, trawili w metalu lub zapisywali na pergaminie, cokolwiek było ich światem lub co im się śniło. Oto jest owoc trudu człowieka: Biblioteka... Ci, w których nie ma wiary, powiedzą, że jeśliby ją spalić, razem z nią spłonie historia. Są jednak w błędzie. Nieustanny ludzki wysiłek przyczynił się do narodzin nieskończonej liczby ksiąg. Jeśli spośród nich nie przetrwa nawet jedna, człowiek zasiądzie i ponownie spłodzi każdą stronicę i każdą linijkę.
- Jorge Luis Borges
na temat biblioteki aleksandryjskiej
Biblioteki są pamięcią ludzkości.
- Johann Wolfgang Goethe
PROLOG
Palestyna
kwiecień 1948 roku
Cierpliwość George’a Haddada wyczerpywała się, kiedy spoglądał gniewnie na człowieka przywiązanego do krzesła. Jego więzień miał śniadą cerę, jak on sam, ostry nos oraz głęboko osadzone brązowe oczy, typowe dla przedstawiciela nacji syryjskiej lub libańskiej. W tym człowieku było jednak coś, co w Haddadzie po prostu nie wzbudzało ciepłych uczuć.
- Zapytam jeszcze tylko raz. Kim jesteś?
Żołnierze Haddada schwytali tego człowieka przed trzema godzinami, tuż przed brzaskiem. Szedł w pojedynkę, bez broni. Co było głupotą. Odkąd w listopadzie Brytyjczycy postanowili podzielić Palestynę na dwa państwa - jedno arabskie i jedno żydowskie - obie strony pogrążyły się w zażartej wojnie. Mimo to ten głupiec szedł prosto na arabskie szańce, nie próbując nawet się bronić, i nie odezwał się słowem od momentu, kiedy przywiązano go do krzesła.
- Czy mnie słyszysz, kretynie? Zapytałem, kim jesteś. - Haddad mówił po arabsku, bo schwytany mężczyzna najwyraźniej rozumiał ten język.
- Jestem gwardianem.
Ta odpowiedź nic mu nie mówiła.
- Co to znaczy?
- Stoimy na straży wiedzy.
Haddad nie był w nastroju do rozwiązywania zagadek. Zaledwie wczoraj członkowie żydowskiego podziemia zaatakowali pobliską wioskę. Czterdzieścioro palestyńskich mężczyzn i kobiet zapędzono do kamieniołomów i bestialsko rozstrzelano. Nic nadzwyczajnego. Arabowie byli regularnie mordowani albo wypędzani. Ziemia, którą ich rodziny zamieszkiwały od szesnastu wieków, była konfiskowana. Nakba - katastroficzne przeznaczenie - stała się faktem. Haddad pragnął za wszelką cenę walczyć z wrogiem, nie zaś wysłuchiwać wierutnych bzdur.
- Wszyscy jesteśmy strażnikami wiedzy - dał jasno do zrozumienia więźniowi. - Ja posiadam wiedzę, jak zetrzeć z powierzchni ziemi każdego syjonistę, którego wykryję.
- Dlatego właśnie przyszedłem. Wojna nie jest koniecznością.
Ten człowiek był idiotą.
- Czy jesteś ślepcem? Żydzi zalewają ten kraj. Zgniatają nas. Wojna jest jedyną rzeczą, jaka nam pozostała.
- Nie doceniasz determinacji Izraelczyków. Zdołali przetrwać przez wieki i to się nie zmieni.
- Ta ziemia jest nasza. I to my zwyciężymy.
- Istnieją rzeczy potężniejsze niż kule, które są w stanie zapewnić wam zwycięstwo.
- Racja. Bomby. Mamy ich pod dostatkiem. Unicestwimy każdego z was, wy złodziejscy syjoniści.
- Nie jestem syjonistą.
Deklaracja została wypowiedziana spokojnym głosem, po czym mężczyzna zamilkł. Haddad zdał sobie sprawę, że nadeszła pora zakończyć to przesłuchanie. Nie miał czasu na drążenie ślepych zaułków.
- Przyszedłem tutaj z biblioteki, żeby porozmawiać z Kamalem Haddadem - odezwał się w końcu mężczyzna.
Palestyńczyk poczuł, jak wściekłość ustępuje miejsca zmieszaniu.
- To mój ojciec.
- Powiedziano mi, że mieszka w tym miasteczku.
Jego ojciec był akademickim uczonym, specjalizował się w historii Palestyny i wykładał na uniwersytecie w Jerozolimie. Był mężczyzną o tubalnym głosie i takim też śmiechu, rosłym i serdecznym. Ostatnio podjął się funkcji emisariusza między Arabami a Brytyjczykami, usiłując postawić tamę
masowej izraelskiej imigracji oraz uchronić swój naród przed nakba. Jego wysiłki nie zdały się jednak na nic.
- Mój ojciec nie żyje.
Po raz pierwszy dostrzegł niepokój i zmartwienie w oczach więźnia.
- Nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Haddad przywołał w pamięci wspomnienie, którego pragnął pozbyć się na zawsze.
- Przed dwoma tygodniami włożył do ust lufę karabinu i odstrzelił sobie tył głowy. Zostawił list, w którym oznajmił, że nie był w stanie dłużej patrzeć na rozpad swojej ojczyzny. - Haddad przysunął rewolwer do twarzy gwardiana. - Do czego był ci potrzebny mój ojciec?
- Był tym, któremu miałem przekazać informacje. Do niego właśnie wystosowano zaproszenie.
Znów narastał w nim gniew.
- O czym ty mówisz?
- Twój ojciec cieszył się ogromnym szacunkiem i poważaniem. Miał dogłębne wykształcenie, co uprawniało go do dostępu do naszej wiedzy. Dlatego tu przyszedłem, chcąc zaprosić go do partycypowania.
Spokojny głos mężczyzny uderzył Haddada niczym kubeł wody duszący płomienie.
- Do partycypowania w czym?
Strażnik pokręcił przecząco głową.
- Odpowiedź była przeznaczona tylko do jego wiadomości.
- On nie żyje.
- Co oznacza, że zostanie wybrany ktoś inny, kto otrzyma zaproszenie.
O czym ten człowiek bredził? Haddad pojmał już wielu żydowskich jeńców, torturami wyciągając z nich, co się dało, i dobijając z broni palnej to, co z nich zostawało. Zanim nadeszła nakba, Haddad pracował na własnej plantacji drzewek oliwnych, lecz podobnie jak ojca pociągało go środowisko akademickie i pragnął podjąć studia wyższe. Teraz stało się to niemożliwe. Ustanowiono państwo Izrael, a jego granice wytyczono, okrawając pradawne arabskie ziemie. Świat najwyraźniej postanowił zadośćuczynić Żydom za Holocaust. Wszystko to zaś działo się kosztem narodu palestyńskiego.
Przyłożył lufę pistoletu między oczy mężczyzny.
- Właśnie sam uczyniłem siebie zaproszonym. Przekaż mi swoją wiedzę.
Oczy mężczyzny zdawały się przenikać go na wskroś i przez chwilę poczuł osobliwą niepewność. Ten emisariusz z pewnością wcześniej stawiał czoła niebezpieczeństwom. Haddad podziwiał jego odwagę.
- Toczycie wojnę, która nie jest konieczna. Z wrogiem, który został wprowadzony w błąd - podjął więzień.
- W imię Boga, o czym ty mówisz?
- O tym dowie się tylko kolejny zaproszony.
Była już prawie pełnia poranka. Haddad potrzebował snu. Miał nadzieję, że z tego więźnia wyciągnie kilka nazwisk członków izraelskiego podziemia, być może nawet trafi na trop bestialskich zabójców odpowiedzialnych za wczorajszą rzeź. Przeklęci Brytyjczycy zaopatrywali syjonistów w karabiny i czołgi, a przez lata zabraniali Arabom posiadania broni, co stawiało ich w bardzo niekorzystnej sytuacji. To prawda, że ludność arabska przeważała liczebnie, ale Żydzi byli lepiej uzbrojeni i Haddad się obawiał, że rezultat wojny potwierdzi legalność państwa Izrael.
Spojrzał ponownie w hardą i nieugiętą twarz, w oczy, które nie uciekały przed jego wzrokiem, i wiedział, że ten więzień był gotów na śmierć. W ciągu ostatnich kilku miesięcy zabijanie przychodziło mu z coraz większą łatwością. Zbrodnie, jakich dopuszczali się Żydzi, pozwoliły mu zagłuszyć resztki sumienia, jakie w nim pozostały. Chociaż miał zaledwie dziewiętnaście lat, jego serce przeobraziło się w kamień.
Ale wojna była wojną.
Dlatego pociągnął za spust.
CZĘŚĆ
PIERWSZA
JEDEN
Kopenhaga, dania
Wtorek, 4 października, Czasy współczesne
Godzina 1.45
Cotton Malone spoglądał w twarz kłopotom. Przed drzwiami frontowymi księgarni z antykwariatem, której był właścicielem, stała jego była żona. Ostatnia osoba na ziemi, jaką spodziewał się ujrzeć. Od razu dostrzegł przerażenie w jej zmęczonych oczach, przypomniał sobie walenie do drzwi, które go obudziło przed kilkoma minutami, i natychmiast pomyślał o synu.
- Gdzie jest Gary? - zapytał.
- Ty sukinsynie! Zabrali go. Przez ciebie. Zabrali go! - Rzuciła się na Cottona i zaczęła okładać go pięściami po torsie. - Ty żałosny sukinsynie!
Chwycił ją za nadgarstki i powstrzymał desperacki atak. Kobieta wy-buchnęła płaczem.
- Zostawiłam ciebie z tego właśnie powodu. Sądziłam, że mam te sprawy za sobą.
- Kto zabrał Gary’ego?
W odpowiedzi usłyszał szlochanie. Nie przestawał trzymać jej za ręce.
- Pam. Posłuchaj mnie. Kto zabrał Gary’ego? Wbiła w niego wściekły wzrok.
- Skąd, do diabła, mam to wiedzieć?
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]